Rozdział 12: Akcja na promie
Larę obudził koszmar, którego nie
pamiętała.
Dotarło do niej, że słyszy bardzo cichutki płacz.
Dotarło do niej, że słyszy bardzo cichutki płacz.
Powoli usiadła i próbowała
przypomnieć sobie, gdzie właściwie jest. Natychmiast przypomniała sobie parę
tańców, kilka drinków, pocałunek z Łuką i całą resztę, której na razie wolała
nie nazywać. A także to, że po znokautowaniu Kurtisa poszła do pokoju Łuki, prosząc
o wolne miejsce do spania. Pokrótce opowiedziała przyjacielowi, co wydarzyło
się w jej pokoju, choć i bez tych tłumaczeń mogła liczyć na jego wsparcie.
Łkanie przybrało nieco na sile. Lara
zlokalizowała źródło dźwięku – odległy kąt pomieszczenia. Cały pokój delikatnie
oświetlały umieszczone na ścianach żarówki za matowymi, białymi płytami.
- Hej – szepnęła Croft do leżącej na
łóżku. – Wszystko okey?
Katja zerwała się i spojrzała
półprzytomnie na gościa.
- Przepraszam, obudziłam cię –
wykrztusiła.
- Nie spałam. Miałam jakiś koszmar.
Katja uśmiechnęła się przez łzy.
- Nie ty jedna. Z tym, że mój był
prawdziwy.
Znów wybuchnęła płaczem. Lara
przysiadła obok niej na krawędzi łóżka.
- Pewnie myślisz, że jestem łatwa –
wyłkała dziewczyna w poduszkę. – Ale to nie tak… ja nie chciałam z nim… to
znaczy chciałam… wtedy chciałam, z nim… Dopiero jak wpadłaś tu z Łuką coś
nagle… nie wiem, stało się coś dziwnego… co ja zrobiłam?!
Ponownie zakrztusiła się łzami.
Powtarzała w kółko:
- Nie wiem, jak… skąd... po prostu
tam staliśmy, a on nagle powiedział, że mam piękne oczy… spojrzałam na niego,
do czego właściwie zmusił mnie siłą… i wyobraziłam sobie, jak jesteśmy razem…
tylko tego chciałam… i tak te całe kilka dni czekałam…. Nie wiem, na jakiś
rozkaz, cud, przełom… i byłam taka pewna…
Croft słuchała wyznań dziewczyny i
niepewnie zaczęła głaskać ją po włosach. Przestała skupiać się na Katji, teraz
myślała o sobie: to nie w jej stylu pocieszać w środku nocy zdesperowane
już-nie-dziewice. Skąd nagle taka wrażliwość?
Prawie
nie zwracała uwagi na słowa zrozpaczonej płaczki, gdy nagle wyłapała z
wyjątkowo nieskładnego zdania:
-
… zupełnie jakby mnie zahipnotyzował…
Lara
zesztywniała i zastanawiała się nad sensem tych słów. „Zahipnotyzował”. Co on
mówił w domu Vasileja? „Nie mogę ci powiedzieć dokładnie, jakie są moje
umiejętności”? Oczywiście, że nie mógł jej powiedzieć o zdolnościach
hipnotyzujących. To by pokrzyżowało jego plany, bo na pewno odmówiłaby wówczas
współpracy.
Coraz
mniej podobało się jej to, co robił, mówił i to, czego nie mówił, i te
tajemnicze spojrzenia. Wiedziała już wszystko o Kabale, o Zakonie Światła, o
Wodzie Oczyszczenia i pilnującym jej strażniku. Była w stanie sama wygrać, bez
pomocy. Tak, jak zawsze.
W tym samym momencie gdzieś tam rozległ
się rumor, potem strzały, potem wybuchu granatów, krzyki, a wszystko to
przybierało na sile. Dało się usłyszeć pukanie do drzwi, a później ktoś
wyraźnie próbował owe drzwi wyważyć.
-
Katja, idź do Łuki – powiedziała Croft. Przypomniała sobie, że nie ma przy
sobie zupełnie żadnej broni.- Spróbuj wymknąć się przez jego pokój. A ja…
Drzwi drgnęły znacznie mocniej niż poprzednio.
Rozległ się jeden, donośny głos – wydawał polecenia po czesku.
Croft
popchnęła Katję w stronę pokoju Łuki, sama zaś zaczęła rozglądać się za czymś,
co mogłoby jej pomóc.
-
Linę, linę – powtarzała pod nosem, podczas gdy drzwi ruszały się coraz
bardziej.
W
końcu użyła sznura, którym za dnia przewiązywano zasłony. Mimo że okienko było
małe, kotary były bardzo szerokie. W miarę szybko związała ze sobą oba końce
sznurów. Jeden przywiązała do nogi łóżka przy drzwiach, z drugim przyklękła
naprzeciwko drugiej strony wyjścia i czekała na wtargnięcie. Gdy drzwi
poleciały (dobre dwa metry w głąb pokoju), naprężyła linę, a wbiegający ludzie
przewrócili się o nią. Ci bardziej z tyłu cofnęli się, wywracając kolejnych.
Lara
przeskoczyła nad leżącymi i pobiegła do swojego apartamentu. Stamtąd wychodził
akurat Kurtis, niosąc ze sobą stos wszelkiego rodzaju broni. Croft podbiegła do
niego bez słowa i wygrzebała beretty.
-
Łuka i Katja wciąż są w pokoju – oznajmiła chłopakowi.. – Trzeba do nich
wracać.
Kurtis
kiwnął głową i ruszył za Larą.
-
Jaką sprawę mogą mieć do Łuki? – zastanowiła się głośno Croft.
Wyglądała
wraz z Kurtisem zza rogu. Uzbrojeni ludzie wciąż próbowali dostać się do
apartamentu rodzeństwa. Tym razem – do Łuki, tam, gdzie ukrywała się obecnie
Katja.
-
Słuchaj, zróbmy tak… - zaczęła, lecz Trent wyskoczył nagle i otworzył ogień.
Wywabieni strzałami wychodzili na korytarz i padali po kolei. Lara przyłączyła
się do akcji.
Po
paru chwilach oboje dobijali się do pomieszczenia, w którym zamknęli się Łuka i
Katja.
-
Łuka, otwórz. To my. Szybko, zmywamy się stąd.
Mężczyzna
otworzył drzwi. Był przebrany, podobnie jak Katja. Lara i Kurtis wciąż mieli na
sobie piżamy, ale niespecjalnie się tym przejmowali.
-
Trzeba stąd spadać – oznajmiła Croft,
rzucając Łuce parę granatów. – Później wytłumaczysz mi, czego od ciebie
chcieli.
-
Właśnie nie mamy pojęcia … - zaczęła Katja, lecz Trent przerwał jej:
-
Bez gadania. Zbieramy się.
Dziewczyna
spuściła głowę wyraźnie zasmucona i odwróciła się, by wyjąć najważniejsze rzeczy
z szafy. Lara rzuciła karcące spojrzenie Kurtisowi, który całkiem to
zlekceważył. Znów tym tajemniczym, nachalnym, spokojnym spojrzeniem przewiercał
Croft. „Jakby mnie zahipnotyzował” przypomniała sobie słowa Katji. Szybko
przerwała kontakt wzrokowy i podeszła do dziewczyny.
-
Może czegoś potrzebujesz? – zapytała ją.
Kurtis
był pewien, iż Croft wie, że on nie spuszcza z niej wzroku. Zastanawiał się,
czy uda się to, co zaplanował… Podwładny na pewno dobrze wykonał jego rozkazy. Choć
w miarę, jak upływały kolejne sekundy, pewność powoli ulatywała. Właśnie był
już przekonany, że ktoś zawiódł, gdy w drzwiach pojawił się nowy uzbrojony.
Nikt nie zauważył jego przybycia poza Kurtisem, który popatrzył na rozmawiające
szeptem dziewczyny. Znów odwrócił się w stronę milczącego wroga. Skinął głową. Tamten
uniósł broń.
-
Lara! – zawołał Trent, w dwóch krokach przemierzając dzielący ich dystans i
unosząc broń. Jednak to obcy pierwszy oddał strzał.
Katja
przypomniała sobie, że w pierwszym pokoju zostawiła pod poduszką naszyjnik –
prezent od matki i ostatnią pamiątkę po niej.
Jedynie
przypadek sprawił, że zrobiła krok do tyłu, jednocześnie odwracając się, w
setną sekundy po tym, gdy Kurtis zawołał coś ostrzegawczo. Potem rozległ się
strzał.
Katja
poczuła straszny ból. Wydawał się tak nierealny, że spojrzała w dół. Na jasnoniebieskiej
bluzce zaczął kwitnąć czerwony wzór.
Ktoś
coś do niej krzyknął, ale ona nie zrozumiała. Skupiła się na tym, że jest jej
strasznie duszno. To także wydawało się nierealne – zwłaszcza, gdy przypomniała
sobie przetańczony wieczór zeszłego tygodnia, a później…
Zaśmiała
się na to wspomnienie, po chwili zapłakała z bólu. Miała wrażenie, że jej
klatka piersiowa zaraz eksploduje. Dlatego krzyknęła jeszcze raz, co wywołało
nową falę tortur. Marzyła, żeby to się skończyło.
I
skończyło się po chwili – szybko i bez ostrzeżenia.
-
Coś ty zrobił?! – zawołała Croft, patrząc na Trenta. Wciąż trzymał w ręku broń,
wycelowaną w leżącą teraz nieruchomo Katję. Z kamienną twarzą opuścił giwerę.
-
Tylko by się męczyła –odburknął.
-
Tylko-by-się-męczyła? – powtórzyła Lara.
Łuka
czuł, że musi ją powstrzymać, bo to właśnie nadchodził ten atak, którego on tak
nie znosił. Croft zaraz miała zrobić coś, czego będzie żałować. Po czym,
oczywiście, stwierdzi, że myślała trzeźwo i przemilczy sprawę. Już sobie
wyobrażał, jak dziewczyna wyciąga nóż, rzuca się na tego swojego podejrzanego
współpracownika i zadaje mu raz po raz rany.
Zamiast
tego uniosła spluwę.
-
Co się z tobą porobiło?! – zaryczała wściekle, przeskakując parę razy w bok –
za każdym razem, gdy Łuka próbował ja powstrzymać przed kolejnym ostrzegawczym
strzałem. – To kobieta, z którą spałeś! Tak
po prostu ją zabiłeś, a kto wie, czy…!
-
Lara! – Łuka wreszcie dorwał się dziewczyny, wyrwał jej broń i odrzucił
przedmiot. – To przebite płuco! Tego się nie da naprawić, a już na pewno nie na
pełnym morzu…
- Czy właśnie nie dopłynęliśmy do
Peteresburga?! – krzyknęła wściekle. – Czy on właśnie przed chwilą nie zabił
kobiety, którą ponoć kochał?! Czy na podjęcie tej decyzji nie starczyło mu pół
minuty?! Czy to nie była twoja siostra?
-
Croft, ocknij się wreszcie! Gdzie profesjonalizm?!
Na
ostatnie słowo natychmiast przywołała się do porządku, wyrwała Łuce i oznajmiła
chłodno:
-
Chodźmy już stąd.
~tr-aod-return.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń26 września 2011 o 15:29
Muszę powiedzieć szczerze, że … Kurtisa nie rozumiem. Choć lepszym określeniem byłoby, że go nie ogarniam. Co nim do cholery kieruje? Teraz zastanawiam się, czy nie zabił Katji bo widział, że Croft nie była zazdrosna o to, że z nią spał. Oczywiście pośrednio, nakazał to temu najemnikowi, a potem sam niewinnie dokończył zabójstwo. Skończenia męki tej dziewczyny bardziej spodziewałabym się po Larze, szczerze mówiąc.No cóż, trzeba czekać na kolejny rozdział, aby się dowiedzieć więcej. Powiem tylko jedno, że twój Kurtis jest niezwykle oryginalny. Zdaje mi się nieludzki, a może… prawda jest taka, że nie może być ludzki, hm? Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach trochę się to wyjaśni, już nie mogę się doczekać!Jeszcze powiem kilka słów o klimacie- jest naprawdę nieziemsko. Przygnębiający koniec, niepozorny początek. Choć tekst jest krótki, to superowy. Oby tak w następnym, I’m waiting !Patrycja
~Nasty
Usuń26 września 2011 o 17:11
bardzo podoba mi się określenie Kurtisa jako „nieludzkiego”. powiem tak: to wszystko, co pan Trent robi, nie jest przypadkowe ani bezcelowe. no ale więcej nie zdradzę :)
~pettitka16
OdpowiedzUsuń28 września 2011 o 11:59
haha , ale mi się ten rozdział podobał ;D , kurtis zastrzelił bezbronną nie-dziewicę ;pp , no spoko. może nie jestem przyzwyczajona do takiego trenta ale tą nowość przyjmuje pozytywnie :) super rozdziałek . pozdro :) a co do mojego nowego rozdziału to odpowiedziałam ci na moim blogu , dodaje jeszcze że jest tak krótki że nie ma co nawet zostawiać komentarza ;P
~Lilka11
OdpowiedzUsuń30 października 2011 o 12:54
Kurtis jest… Nienormalny -.- To znaczy, domyślam się, że nie chciał, by dziewczyna faktycznie się męczyła, ale rozumiem też bulwers Lary! I dziwię się, że Łuka nie rzucił się sam na Trenta. Przecież to była jego siostra… No kurczę, szkoda mi dziewczyny. Wciąż zastanawiam się, co kombinuje Kurtis. Bo coś na pewno. Nie byłby sobą, jakby był zupełnie czysty, dobry, miły i w ogóle. Miesza. I strasznie chcę wiedzieć, co miesza. !