piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 16



Rozdział 16: Perspektywa służby
            Jitka miała dwadzieścia osiem lat, jasne włosy, zgrabną figurę i ładną twarz. Była także bardzo rozgarnięta, pracowita, taktowna, pokorna i niezbyt ambitna ani ciekawska. Te wszystkie cechy zewnętrzne i wewnętrzne czyniły ją idealną służącą.
            Jitka od przeszło dwóch lat pełniła funkcję bardzo zaufanej służącej Pietera van Eckhardta. Wiedziała, że jej pracodawca jest kimś wyjątkowym – wszyscy pracownicy tej dziwnej organizacji – Kabały – mieszczącej się w podziemiach praskiej dzielnicy Strahov zwracali się do niego ze strachem i szacunkiem. Nie wiedziała, czym Eckhardt zasłużył sobie na takie traktowanie. Mimo to i ona czuła przed nim respekt. Nieraz dostawała dziwne, ważne, poufne zlecenia – nauczyła się nie zadawać pytań, jedynie wypełniać rozkazy.
            Kilka tygodni temu mistrz Eckhardt został zamordowany. Nikt nie znał szczegółów, ale wszyscy wspominali o jakiejś kobiecie, oskarżanej już nieraz przed sądem. Jitka, z typową dla siebie powściągliwością, nigdy nie dopytywała o szczegóły. Wiedziała jedynie, że zastępcą pana Eckhardta był Joachim Karel. Nie dostała wymówienia, więc sama doszła do wniosku, że teraz to on jest nowym chlebodawcą. Okazało się to bardzo dobrym rozwiązaniem, bo Karel jak dotąd rzadko gościł na - a właściwie pod - Strahovem. Miała niewiele do roboty.
            Do czasu. Gdy pan Joachim wysłała widomość, że niebawem powróci, Jitka miała bardzo dużo pracy. Ciągle nadzorowała innych pracowników, zajmujących się sprzątaniem czy gotowaniem.
            Wreszcie Karel przybył. Zapowiedział, że dziś podejmuje bardzo eleganckiego gościa podczas obiadu. Jitka pracowała pełną parą.
            Na posiłek zjawił się punktualnie. Towarzyszyła mu piękna, wytworna kobieta. Na jej widok Jitka poczuła ukłucie zazdrości - wiedziała, że ona nigdy nie będzie tak wyglądać. Ani jeść kolacji u boku pana Karela. Nie mogło ujść uwadze nawet średnio-bystrej dziewczyny, jak ci dwoje na siebie patrzą. Szybko zdusiła w sobie niemiłe uczucia. Podała posiłek i usiadła w kącie, aby w razie czego być na każde zawołanie.
            - Jak spałaś, Laro? – zapytał Joachim, kiedy już kończyli jeść.
             - Świetnie – odparła ta piękna dziewczyna, Lara.
            Zapadła chwila ciszy, którą znów przerwał mężczyzna:
            - Nie masz pojęcia, jak wiele ci zawdzięczam. Na przykład Eckhardt. Sam musiałbym…
            W tym momencie przyszedł Vlada, sekretarz Karela.
            - Przepraszam –oznajmił, kłaniając się lekko –ale to bardzo pilna sprawa. Dzwonią z Turcji. Mają jakieś problemy.
            - Wybacz – zwrócił się Karel do Lary. Wstał od stołu, ucałował damę w rękę i wyszedł. Obie dziewczyny odprowadziły go stęsknionymi spojrzeniami.
            Gdy po chwili Jitka znów spojrzała na gościa, zadziwiła ją niesamowita zmiana. Lara siedziała teraz przygarbiona. W zamyśleniu wodziła palcem po brzegu kieliszka i rzucała zdenerwowane spojrzenia na ścianę naprzeciwko.
            Jitka wstała i spytała, czy potrzeba coś jeszcze. Lara odpowiedziała, że nie, dziękuje. Służąca zaczęła sprzątać ze stołu. Gdy wróciła z kuchni, gość wciąż siedział w milczeniu przy stole. Pan Karel wszedł do jadalni chwilę potem. Lara znów zachowywała się tak, jak podczas jego obecności. Ponownie była wytworna, miła i rozluźniona.
            Jitka dalej wykonywała swoją pracę i starała się nie analizować tego, co widziała.  

            Służąca nie widziała ani Lary, ani Joachima aż do kolejnego posiłku. Na kolację oboje zjawili się punktualnie. Podobnie jak podczas obiadu, przybył Vlada i oznajmił, że pan Karel ma kolejny ważny telefon.
            Tym razem Joachim nie wracał bardzo długo – nawet, gdy wszystko zostało uprzątnięte ze stołu. Jitka powróciła na swoje zwykłe miejsce i ponownie obserwowała odmienioną Larę. W milczeniu upłynęło kilkanaście minut, a Karel nie powracał. Jego znajoma wstała od stołu. Bez słowa skierowała się w stronę drzwi.

            Podczas kolejnego spotkania Karela z panną Larą – tym razem nie w jadalni, lecz w okazałym salonie neobarokowym – Jitka znów mogła obserwować. Ganiła się za własną ciekawskość. Pan Karel mówił o sprawach, o których służąca nie mogła mieć pojęcia.
            Po raz kolejny pożałowała, że musiała usługiwać tej kobiecie. Ach, gdyby to ona siedziała odziana teraz w tę piękną, granatową suknię przed panem Karelem! Ona zachowywałaby się tak samo jak ta Lara. Nie zwracałaby uwagi na siedzącą w rogu służącą. Z zachwytem słuchałaby kolejnych słów siedzącego naprzeciw niej mężczyzny.
            Pięknie, po staroświecku ubrani, urodziwi ludzie w wielkim pokoju o barokowym wystroju, patrzący na siebie z czułością w blasku świec. Wyglądało to jak scena z filmu kostiumowego i nawet praktyczną Jitkę zachęcało do marzeń.
            - Jak wiesz, ten dzień coraz bliżej, Laro – mówił pan Karel. – Ale nie powiedziałem ci o pewnym problemie. Nie mamy warunków, by ożywić Śpiącego. Potrzebujemy kościoła, ale odpowiednio wielkiego i starego. Nie możemy też dopuścić, by ktoś nam przeszkodził. Co sądzisz o wyborze Świątyni Mądrości Bożej?
            - Ale przecież to meczet. I muzeum. Ochrona… chcesz się tam włamać z całą Kabałą? Nie wszyscy jesteście nieśmiertelni. Nie, zaraz. Te twoje… jak to mawiasz, znajomości?
            -  Tak. Znajomości… ale paru szczegółów nie mogę dopracować. Pomożesz mi?
            - Oczywiście. Kiedy chcesz jechać?
            - Jak najszybciej, kochanie. Możemy w sumie dopracować to w podróży. Wybacz, ale nie możemy jechać samochodem. Ostatnio Zakonowcy prawie nas namierzyli. Polecimy samolotem. Starczy ci godzina na przygotowanie?
            - Chyba nawet krócej - odparła ona.
            Karel wstał, ucałował dłoń Lary, potem czoło i – ku cichemu oburzeniu Jitki – usta. A ona, ta dziewczyna, jeszcze to odwzajemniła! Chwilę po Joachimie wyszła także Lara.

            Można stwierdzić, że wymieniany już wcześniej Vladia był przeciwieństwem Jitki, choć był jej rodzonym bratem. Jak mawiał on, „widocznie coś przy poczęciu poszło w drugą stronę”. Łączyła ich jedynie umiejętność zachowania dyskrecji i pokerowej twarzy bez względu na sytuację.
             Vladia, wielbiciel wszelakich teorii spiskowych (i wierzący, że on pewnego dnia wpłynie na losy świata), pewnego wieczoru znalazł list pod drzwiami jednego z pokoi. Nie miał pojęcia, kto w owym pokoju mieszka. Na kopercie nie było nazwiska, dlatego bez większych skrupułów Vladia rozdarł kopertę. Zachłannie czytał treść wiadomości. Wypisane zamaszyście na pożółkłym papierze litery niosły iście konspiracyjne przesłanie. Vladia (teraz już przekonany, że znacząco w tym momencie wpływa na losy świata) schował list do kieszeni.
            Szczęśliwy, że uratował ludzkość, Vladia wrócił z pracy. W domu list posłużył mu za rozpałkę.
           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz