Rozdział 9: W Anglii i w Niemczech
Mimo że pamiętała o nocnych
przygodach, wstała w dobrym humorze. Wyjęła z szafy ulubioną czarną koszulkę
polo i białe spodnie-rurki. Nim zeszła na śniadanie, wykonała telefon do
szpitala, by dowiedzieć się o stan Winstona. Staruszek obudził się w nocy, lecz
teraz znów zapadł w sen. Poinformują, kiedy będzie mogła go odwiedzić.
Obiecujące
prognozy lekarzy dodatkowo polepszyły humor Lary. Dlatego wyjątkowo uprzejmie i
bez cienia zniecierpliwienia, będąc już na dole, w jadalni, tłumaczyła
tymczasowemu pomocnikowi kucharza, czego życzy sobie na śniadanie. Dobrym
nastrojem tłumaczyła się także cierpliwość Croft w stosunku do swego gościa,
który spóźnił się parę minut na wspólne śniadanie. Taszczył ze sobą potężną
książkę. Przywitał się grzecznie i usiadł. Lara, wciąż oczekując na posiłek,
przyglądała się rozmawiającemu z „kelnerem” chłopakowi. Zastanawiała się, jak
jej towarzysz zacznie rozmowę o koszmarze i próbie egzorcyzmu. A temat był
osobisty, więc niewygodny, wobec czego Croft zastanawiała się, jak go
ewentualnie zmienić. Jednak po zakończonej rozmowie chłopak nie odezwał się
przez długi czas. Zamiast tego zatrzymał spojrzenie swoich wściekle niebieskich
oczu i świdrował nimi Larę. Croft przegrała ten pojedynek wzrokowy i odwróciła
głowę. Mimo to wciąż czuła na sobie jego oczy. Obmyślała właśnie jakiś
nieprzyjemny komentarz, gdy Trent wreszcie odezwał się poważnym głosem:
-
Wiem, jaki jest cel Kabały.
-
Oczywiście. My.
-
Nie tylko. Zastanawiałem się nad tym, o czym ostatnio się mówi: o dziwnych
napaściach w Petersburgu.
-
Monstrum? – zasugerowała.
-
Tak podejrzewam. Tym bardziej, że Piotrogród nie jest obojętny dla Kabały i Lux
Veritatis.
- Mianowicie?
-
Nie wiem, czy słyszałaś o Wodzie Oczyszczenia. Aqua Castimoniae.
-
Nie słyszałam.
-
Więc ogólnie: jest to broń przeciw Kabale i przywódcy.
-
Nie, nie. Mamy Rękawicę, Sanglif…
-
Tak. Ale to Kabała i wiesz już o niej dużo, więc dziwi mnie twoja ignorancja. –
Croft skrzywiła się urażona, lecz nie przerywała. – Karel wie o nas… więc
pewnie nie rusza się nigdzie bez eskorty. Okruchy to za mało.
-
No, to co możemy zrobić?
W
odpowiedzi wskazał na potężną księgę, którą przyniósł ze sobą.
-
Nie znam łaciny tak dobrze – rzekła Lara, biorąc książkę i wertując kolejne
strony.
-
Więc słuchaj. Lux Veritatis miało Okruchy, by zniszczyć Eckhardta. Ale zanim utworzy Sanglif.
-
Zaraz. Skoro Aqua Castimoniae ma zniszczyć właściciela Sanglifu, a Karel nie ma
Sanglifu, to jak mamy go zniszczyć za pomocą Wody?
-
Nie dałaś mi skończyć. Samo poszukiwanie Sanglifu dało Ekchardtowi moc, którą
przejął Karel, zabijając go. Dlatego Okruchy nie starczą.
-
Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
- W Lux Veritatis była to tylko
swego rodzaju legenda, dlatego nie przywiązywałem do niej wagi. Bo utworzenie
Sanglifu to śmierć wrogów Eckhardta, więc kto miałby go wówczas zniszczyć?
- W porządku. Ale kiedy wynaleziono
tę wodę? Bo Petersburg powstał w XVIII wieku na bagnistym terenie.
- Pomyślano o tym dopiero, gdy
Eckhardt odzyskał Drugie Malowidło. Czyli początek XIX wieku.
- Dobra, dobra. Gdzie dokładnie jest
ta Woda?
- Nie mam pojęcia. Ale tu jest
dodane, że jeden z członków Lux Veritatis mieszka tam i ma za zadanie pilnować
Wody.
- Dobra. Kabała też o tym wie, tak?
Jak tylko nas zobaczy, stwierdzi, że to nie tylko legenda. Na pewno nas śledzą
i nie rozumiem, do czego jesteśmy im potrzebni, dlaczego jeszcze nas nie
zabili… W każdym razie, gdy zobaczą nas
w Petersburgu wszystkiego się domyślą.
- Niekoniecznie – odparł szybko. –
Nie śledzą tego domu, o czym jestem przekonany. Może patrolują lotnisko w
Petersburgu, ale… czy spodziewaliby się, że my wybierzemy dłuższą drogę?
- O czym mówisz?
- Spokojnie – mruknął. Odwrócił
głowę w kierunku drzwi; właśnie wnoszono śniadanie. – Zarezerwowałem już dwa
bilety na prom z Klausdorf do Petersburga.
Croft momentalnie opuścił dobry
nastrój. Nie podobało się jej, że muszą cenny czas tracić na jakimś tam promie,
gdy robota czekała. Zdawała sobie równocześnie sprawę, że jest to w sumie
jedyne w miarę bezpieczne wyjście. Na początku podróży zrobiła się dziwnie gadatliwa,
a Kurtis niespotykanie mrukliwy. Rozwścieczało ją, że na każde pytanie o
szczegół dotyczący Lux Veritatis czy Aqua Castimoniae odmawiał odpowiedzi,
zasłaniając się kodeksem tajemnicy członka Zakonu Światła. Nigdy dotąd nie
robił czegoś takiego, nie rozumiała, czemu robi to teraz. Kurtis właściwie nie
spuszczał wzroku z dziewczyny.
Głośne
narzekanie przeszło jej po dwóch godzinach, gdy kanałem La Manche dostali się
do Francji, a potem rozpoczęli podróż autokarem do Berlina. W taką zimę było to
bardzo niebezpieczne i ledwo możliwe. Właściwie cudem dotarli do stolicy
Niemiec, skąd, jak się dowiedzieli, nie mogą obecnie wyruszyć dalej, gdyż
wszystkie połączenia czasowo wstrzymano. Hotele były pełne – pogoda zatrzymała
wielu innych turystów.
Włóczenie
się po ogromnym, lodowatym, nowoczesnym mieście z ciężkimi bagażami
zdecydowanie nie było szczytem marzeń Lary, co okazywała na każdym kroku. Kurtis
zaś zachwalał świetną komunikację miejską (w Berlinie funkcjonują, poza
autobusami, trzy linie metra, a także kolej miejska). Przestał jednak się nią
zachwycać, gdy po raz trzeci wylądowali na Zoo Station. Tu Lara kazała mu się
zamknąć i przestała wsiadać do przypadkowych autobusów.
„Zamarzniemy
na kość w jednym z najnowocześniejszych miast Europy!” – myślała, gdy
opuszczali kolejny hotel. Wszędzie komplet.
Dotarli do jakiegoś wysokiej klasy hotelu w
okolicy Łuku Triumfalnego i siedziby Senatu. Niestety, i tu szczęście nie
dopisywało.
-
Przykro mi, nie mamy wolnych miejsc –powtórzyła recepcjonistka ze sztucznym
uśmiechem.
-
Nie wierzę – odpowiedziała na to Lara poirytowana. – W związku z tymi
przymrozkami wiele rezerwacji z pewnością odwołano, prawda?
Kąciki
ust dziewczyny na chwilkę opadły.
-
Owszem, jest jedna para, która nie potwierdziła rezerwacji i jeszcze się nie
stawiła, lecz nie mogę…
-
Może pani, może – zapewniła Lara szybko. Na oczach zdumionej pracownicy hotelu
wyjęła z kieszeni plik banknotów, demonstracyjnie zerknęła na cennik i odliczyła
kwotę za nocleg dwóch osób. Do tego dorzuciła parę dodatkowych banknotów.
-
Jak to się mówi? – zagadnął Kurtis poważnie. – Nasz klient nasz pan?
Croft miała dość zabawy w uprzejmości. Odchyliła nieco płaszcz tak, by recepcjonistka mogła ujrzeć połyskującą spluwę. Chyba dopiero wtedy zrozumiała, kim są goście. Znów uśmiechnęła się sztucznie, wzięła z lady pieniądze – część włożyła do kasy, a część ukradkiem schowała do kieszeni uniformu. Potem rzekła uprzejmie:
Croft miała dość zabawy w uprzejmości. Odchyliła nieco płaszcz tak, by recepcjonistka mogła ujrzeć połyskującą spluwę. Chyba dopiero wtedy zrozumiała, kim są goście. Znów uśmiechnęła się sztucznie, wzięła z lady pieniądze – część włożyła do kasy, a część ukradkiem schowała do kieszeni uniformu. Potem rzekła uprzejmie:
-
Pokój 404. Miłego pobytu.
Croft
uznawała ostatnie doby za zmarnowane i nieprzyjemne. Ponieważ jej towarzysz
powrócił do praktykowania mrukliwych odpowiedzi, dlatego ona znalazła sobie inne
zajęcia. Gdy drzemała, czytała, pisała – czuła na sobie wzrok Kurtisa. Nawet,
gdy nie dostrzegała go w pobliżu – na przykład w czasie pobytów na hotelowej
pływalni. Na nic zdały się awantury, wymówki, krzyki, kłamstwa – na wszystko
reagował ze spokojem. Wreszcie dala sobie spokój i ignorowała natręta. Z czasem
wychodziło jej to coraz lepiej i kosztowało coraz mniej wysiłku. „Jesteś sama”
powtarzała sobie pod nosem.
Na szczęście już trzy dni później mrozy
ustąpiły. Wszelkie środki komunikacji wznowiły kursy.
~tr-aod-return.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń29 lipca 2011 o 22:13
Robi się na prawdę ciekawie… :)Rozdział świetny, jak zwykle.
~Pati-Ann
OdpowiedzUsuń20 sierpnia 2011 o 19:22
Nie będę się odchylać od normy – mi też się podobało. ;-) Podejrzliwe jak dla mnie to były napady gadaniny Lary, bo Trent to zazwyczaj nigdy gadułą nie był. Ale pewnie coś ukrywa, skoro nie udzielał konkretnych odpowiedzi na pytania Croft. Całe szczęście, że nie zamarzli w tym jakże nowoczesnym mieście. ;-) Mam nadzieję, iż już teraz spokojnie dotrą do Pragi i odnajdą tę Wodę. ;-)Lecę czytać następny rozdział! ;-)
~M.Croft
OdpowiedzUsuń28 sierpnia 2011 o 20:33
Już nadrobiłam:) Rozdział się podoba. Czuję, że coś wydarzy się na tym promie, jak przystało na telenowelę;)
~Lilka11
OdpowiedzUsuń30 października 2011 o 11:21
<3 Uwielbiam Twoje opisy podróży. Ja strasznie się nie lubię z nimi bawić i często piszę akapit przed podróżą, potem ''podróż była nudna i długa'' i akapit, co się działo po niej. U Ciebie występują świetne opisy miejsc, a przy nich Lara zachowuje się jak na rasową Larę przystało :D Pieniądze jako środek przekonujący... I ta gadka o tej wodzie... Poczułam się, jakbym była z Larą i Trentem w ciemnym pomieszczeniu i rozmawiała o kolejnym artefakcie z AoD. Niesamowity klimat! Tylko gratulować!