Rozdział 20: „Jego
cząstka jest w tobie”
- Wiem, wszystko wiem – oznajmił, nie patrząc
jej w oczy. Delikatnie przewrócił ją na plecy. A ona natychmiast zaczęła się
skręcać, szamotać, drżeć i wrzeszczeć.
- Dajcie
tu jakiegoś egzorcystę! – krzyknął do tych, którzy wyłonili się zza ścian i
przyglądali scenie. Ktoś natychmiast odpowiedział na jego wezwanie.
- Jesteś
opętana! – przekrzyczał Kurtis jej wrzaski. – Za długo i za łatwo Karel cię
kontrolował, żebyś mogła poradzić sobie z jego śmiercią. Jego cząstka jest w
tobie i to ona umiera razem z nim i z tobą. Zaraz ci pomożemy, ale musisz
współpracować. Nie możesz chcieć, aby został!
Kiwnęła
głową, ale nie przestawała krzyczeć. Właściwie ochrypła od tego wrzasku i trochę
przycichła.
Przy
drugim boku Lary, naprzeciwko Kurtisa, przyklęknął mężczyzna w okularach o
drucianych oprawkach.
- A
księga, świece? – zapytał Trent nerwowo.
- Znam
na pamięć ten tekst, wierz mi. A świece to tylko zbędny dodatek. Ale najpierw
musimy wiedzieć, jak on się tam dostał.
- To
znaczy?
-
Przecież wiesz, o co pytać, Trent. Jesteś Demon Hunter.
Kurtis
głęboko odetchnął. Wiedział, o co spytać, ale nie wiedział jak. Coraz cichsze,
ale wcale nie zupełnie ciche, wrzaski nie pozwalały mu się skupić.
- Czy
chciałaś, żeby tobą dyrygował? – zapytał nieznajomy mężczyzna. Lara pokręciła
głową. – Czy byłaś pewna, bez jego ingerencji, że to, co Karel robi, jest
słuszne? Znów przeczenie.
- Czy
kazał ci czytać jakieś teksty po łacinie, które nie do końca rozumiałaś?
„Nie.”
- Czy…
- Lara –
wtrącił Trent, bo wiedział, że tych standardowych pytań czekało jeszcze mnóstwo
i odpowiedź zawsze była taka sama. – Czy cię zgwałcił?
Dosłownie
na sekundę kobieta zamilkła, wreszcie powiedziała:
- Nie.
-
Cholera, musisz to przyznać! – zawołał Kurtis. Nie wiedział, jak zadać kolejne
pytanie. Wyręczył go pomocnik:
- Czy
przespałaś się z nim?
Ani nie
potwierdziła, ani nie zaprzeczyła.
- Demon
dostał się przez ciało – oznajmił okularnik.
Rozpoczął
recytowanie łacińskiej formułki. Lara zaczęła się wierzgać i to tak mocno, że
Trent nie był w stanie przytrzymać jej ramion. Parę osób przybiegło mu z pomocą
– ktoś unieruchamiał nogi, ktoś ręce dziewczyny, ktoś ułożył jej głowę na
swoich kolanach. Nie krzyczała, lecz szeptała nie swoim głosem:
- Jestem
nefilimem! Jestem nefilimem, potomkiem anioła. Nie możecie mnie zabić, bo
pozostałem w tym ciele i Śpiący wciąż istnieje…
-
Przebiliśmy twoje ciało trzema Okruchami! – rzekł Kurtis. Wiedział, że nie może
dać się zastraszyć. - Razem z nim zostało zranione Cubiculum. Nie ma po was
śladu. Czasy nefilimów powinny skończyć się dwa tysiące lat temu.
Croft
wydawała się bardziej rozwścieczona.
- Jak
mogłeś…! Mieliście walczyć przeciw Eckhardtowi, nie przeciw mnie! Chciałem wam
pomóc.
-
Kłamiesz, Karel. Więziłeś nas i zawsze się nas bałeś, bo wciąż istniejemy, choć
rozdzieleni. Lux Veritatis wygrało.
Wypędzanie
demona trwało bardzo długo, aż za oknem zaczęło świtać. Wszyscy członkowie
Zakonu Światła czekali na zakończenie rytuału. Częściowo dlatego, że nie
wypadało wyjść, częściowo – bo byli ciekawi zakończenia, a częściowo – gdyż
czekali na jakiś znak przyzwolenia oraz czyjąś przemowę. Można było uznać, że
Lux Veritatis zostało zreanimowane i nic nie było ustalone.
Okularnik
po raz kolejny rozpoczął recytację tego samego tekstu. Dołączał nowe zdania w
miarę, jak orientował się w szczegółach sytuacji.
Kurtis
cicho, ale z uporem powtarzał jego słowa. W pewnym momencie wszystkich
zaangażował w ocalenie dziewczyny.
-
Pomóżcie, ludzie! – zawołał. – Mówcie razem z nim, znacie ten tekst!
Możliwe,
że właśnie dzięki tej ingerencji ostatecznie odniesiono zwycięstwo.
Chór
męskich głosów dołączył do odmawiania formułki. Wszystkich członków Lux
Veritatis uczono tego tekstu, choć niewielu z nich miało okazję go używać. Często
były to zdania znane jedynie członkom zakonu, bo opętania ze strony wroga nie
były niczym niezwykłym, ale ostatnimi laty stały się rzadkością.
Z
początku większość jąkała się i myliła lub zwalniała tempo. Za którymś razem
przypomnieli sobie dokładnie całą treść i wspólnie odmówili kilkakrotnie
modlitwę, z każdym słowem coraz głośniej i pewniej, aż krzyków egzorcyzmowanej
prawie nie było słychać.
Lara zawrzeszczała jeszcze głośniej
niż na początku, udało się jej odrzucić przytrzymujących ją. Paru ludzi cofnęło
się w przerażaniu, że zaraz zaatakuje, lecz ona skuliła się na podłodze.
-
Demon odszedł – oznajmił egzorcysta i zrobił znak krzyża, pobłogosławił nim
ciężko oddychającą dziewczynę.
Kurtis
wrócił do niej i przyklękł obok.
- I jak
z nią? – zapytał. Jak parę godzin wcześniej przedtem znów delikatnie przewrócił
ją na plecy.
-
Przecież wiesz – odpowiedział mężczyzna w okularach. – Da sobie radę. Karela
już nie ma. Nie była opętana w pełni świadomości, przedtem ją hipnotyzował i
nią dyrygował. Ale mógł to robić tylko, gdy był obok niej, a chciał większego
efektu.
- Wiem.
Gdy odchodził, Lara wiedziała, że coś jest nie tak.
-
Dokładnie.
Kurtis
zamilkł i delikatnie pogładził włosy dziewczyny. Zanim zdążył coś do niej
powiedzieć, egzorcysta znów się do niego zwrócił:
- Lux
Veritatis się odrodziło. Potrzebujemy przywódcy.
- Więc wybierzcie
kogoś.
- Trent,
wiesz, dlaczego to mówię. Wiesz, kim był Konstantin i że wszystko rozbiło się
wraz z jego śmiercią. Zostaw na chwilę swoją ukochaną i powiedz coś do nas,
skoro już wszyscy tu jesteśmy, do Lux Veritatis.
Kurtis
wstał niechętnie, ale pewnie. Podszedł do miejsca, w którym stał Karel i mówił
o ożywieniu Cubiculum.
- Karel
nie żyje – stwierdził pierwszą oczywistość. Zakonowcy podeszli bliżej, by móc
słyszeć wszystko dokładnie. – Sanglif zniknął, bo wykonał swoje zadanie. My nie
zniknęliśmy, bo nie wykonaliśmy naszego zadania. Będziemy istnieć tak długo,
jak istnieje Kabała. A Kabała istnieje, póki ma jakiekolwiek szanse na
ożywienie Nefilimów. Nasza siedziba na Strahovie wiele lat temu została
przejęta, ale teraz oni są osłabieni. Musimy tam wrócić. Teraz, kiedy są
rozproszeni, mamy największą szansę na ostateczny sukces. Pierwsze, co zrobimy
– wrócimy tam i przejmiemy kontrolę nad wszystkim. Po drugie – zdobędziemy
nowych członków. Kabalistów jest więcej, Karel zaprosił na uroczystość tylko
tych najbardziej zasłużonych, którzy rezydowali na Strahovie.
-
Zgłaszam do wspólnoty Larę Croft – oznajmił ten sam, który egzorcyzmował.
-
Odrzucam! – sprzeciwił się jeden z tych, którzy przytrzymywali dziewczynę
podczas egzorcyzmu. – Pomagała Karelowi!
-
Pomagała Karelowi jako opętana – złagodził egzorcysta.
- Nasz
zakon nie przyjmuje kobiet – burknął jakiś inny zakonowiec.
- W
sytuacjach wyjątkowych… - zaczął ktoś inny.
Rozległa
się wrzawa, które Kurtis przez chwilę nie uciszał, bo sam się zastanawiał.
Członkostwo Lux Veritatis był zaszczytem. Lara zasłużyła na to, ale nigdy nie
zrozumiał, czemu się narażała. Być może ze względu na von Croya? Motywy nie
były ważne. Istotniejsze było to, czy ona sama chce być w Lux Veritatis i że
wstąpienie tam oznaczało też niebezpieczeństwo.
- Ja się
zgadzam – oznajmił Kurtis. Zakon nigdy nie podejmował decyzji w sposób
demokratyczny, liczyło się tylko zdanie przywódcy.
- Ja też
– wychrypiała Lara.
Siedziała
na podłodze, podpierając się jedną ręką. Była wycieńczona, ale uważnie
obserwowała i słuchała.
- Zatem
– rzekł Kurtis, chcąc jak najszybciej skończyć. – Jutro wszyscy zbierzmy się na
Strahovie. Narady potrwają parę dni. Potem ci, którzy byli dotąd więzieni, będą
mogli udać się do swoich rodzin na jakiś czas.
Zakonowcy
rozeszli się. Pierwsze promienie porannego słońca oświetlały świątynię.
Pozostali tam jedynie Lara i Kurtis.
- Chodź,
nie będzie ciekawie, gdy nas znajdą gliny – oznajmił z niepohamowaną radością.
Był bardzo szczęśliwy, że ostatecznie zniszczono Śpiącego i Karela, Lux
Veritatis się odrodziło i że nikomu z jego ludzi nie stała się krzywda. Wolał
nie uświadamiać sobie, jak wielkim obowiązkiem jest bycie przywódcą tej
organizacji i odsuwał od siebie tę myśl.
- Trzeba…
- Poradzę sobie! – zawołała, gdy wziął ją pod
ramię i chciał podprowadzić.
Uparcie zrobiła kilka chwiejnych kroków, już
wydawało się, że może sama iść, gdy nagle omal nie upadła i musiał ją
podtrzymać. „I tak jest zawsze” uświadomił sobie nagle. „Zawsze, kiedy wydaje
się, że już wszystko jest ok, że jest wystarczająco silna, udało się jej to
uwodnić innym – wtedy jest właśnie najsłabsza.”
- Ja
pozwoliłem sobie pomóc w Pradze – przypomniał. Bez dalszych protestów oparła
się na nim, a nawet ułożyła głowę na jego ramieniu. Dość mozolnie udali się ku
wyjściu.
~M.Croft
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2012 o 15:19
No ten rozdział to czytałam, kompletnie izolując się od otoczenia, z oczami kilka cm od monitora. Wciągnął mnie chyba tak bardzo, jak żaden inny. Super!
traod@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuń11 maja 2012 o 23:19
Przejdę od razu do sedna, nie ma co się piep rzyć. Moment z egzorcyzmem jest… jest… nie do opisania. Kwintesencja rytuału w kilku kwestiach, wpierające w fotel ,,czy się zgwałcił”. Rzecz dzieje się bardzo ciekawie, klimat, kiedy wszyscy razem odmawiali formułkę. <3 Pytanie pozostaje jedno… kiedy następny rozdział?! :D
~pettitka16
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2012 o 17:37
korzystając z chwili wolnego czasu czytam i komentuję. ten rozdział można powiedzieć długi ale szybko mi się go przeczytało. bardzo mnie wciągnął. mroczne, demonicznie. to co lubię. ten cały rytuał chmm świetne go opisałaś. wciągnęło mnie naprawdę. pozdrawiam :)