piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 20



Rozdział 20: „Jego cząstka jest w tobie”
             - Wiem, wszystko wiem – oznajmił, nie patrząc jej w oczy. Delikatnie przewrócił ją na plecy. A ona natychmiast zaczęła się skręcać, szamotać, drżeć i wrzeszczeć.
            - Dajcie tu jakiegoś egzorcystę! – krzyknął do tych, którzy wyłonili się zza ścian i przyglądali scenie. Ktoś natychmiast odpowiedział na jego wezwanie.
            - Jesteś opętana! – przekrzyczał Kurtis jej wrzaski. – Za długo i za łatwo Karel cię kontrolował, żebyś mogła poradzić sobie z jego śmiercią. Jego cząstka jest w tobie i to ona umiera razem z nim i z tobą. Zaraz ci pomożemy, ale musisz współpracować. Nie możesz chcieć, aby został!
            Kiwnęła głową, ale nie przestawała krzyczeć. Właściwie ochrypła od tego wrzasku i trochę przycichła.
            Przy drugim boku Lary, naprzeciwko Kurtisa, przyklęknął mężczyzna w okularach o drucianych oprawkach.
            - A księga, świece? – zapytał Trent nerwowo.
            - Znam na pamięć ten tekst, wierz mi. A świece to tylko zbędny dodatek. Ale najpierw musimy wiedzieć, jak on się tam dostał.
            - To znaczy?
            - Przecież wiesz, o co pytać, Trent. Jesteś Demon Hunter.
            Kurtis głęboko odetchnął. Wiedział, o co spytać, ale nie wiedział jak. Coraz cichsze, ale wcale nie zupełnie ciche, wrzaski nie pozwalały mu się skupić. 
            - Czy chciałaś, żeby tobą dyrygował? – zapytał nieznajomy mężczyzna. Lara pokręciła głową. – Czy byłaś pewna, bez jego ingerencji, że to, co Karel robi, jest słuszne? Znów przeczenie.
            - Czy kazał ci czytać jakieś teksty po łacinie, które nie do końca rozumiałaś?
             „Nie.”
            - Czy…
            - Lara – wtrącił Trent, bo wiedział, że tych standardowych pytań czekało jeszcze mnóstwo i odpowiedź zawsze była taka sama. – Czy cię zgwałcił?
            Dosłownie na sekundę kobieta zamilkła, wreszcie powiedziała:
            - Nie.
            - Cholera, musisz to przyznać! – zawołał Kurtis. Nie wiedział, jak zadać kolejne pytanie. Wyręczył go pomocnik:
            - Czy przespałaś się z nim?
            Ani nie potwierdziła, ani nie zaprzeczyła.
            - Demon dostał się przez ciało – oznajmił okularnik.
            Rozpoczął recytowanie łacińskiej formułki. Lara zaczęła się wierzgać i to tak mocno, że Trent nie był w stanie przytrzymać jej ramion. Parę osób przybiegło mu z pomocą – ktoś unieruchamiał nogi, ktoś ręce dziewczyny, ktoś ułożył jej głowę na swoich kolanach. Nie krzyczała, lecz szeptała nie swoim głosem:
            - Jestem nefilimem! Jestem nefilimem, potomkiem anioła. Nie możecie mnie zabić, bo pozostałem w tym ciele i Śpiący wciąż istnieje…
            - Przebiliśmy twoje ciało trzema Okruchami! – rzekł Kurtis. Wiedział, że nie może dać się zastraszyć. - Razem z nim zostało zranione Cubiculum. Nie ma po was śladu. Czasy nefilimów powinny skończyć się dwa tysiące lat temu.
            Croft wydawała się bardziej rozwścieczona.
            - Jak mogłeś…! Mieliście walczyć przeciw Eckhardtowi, nie przeciw mnie! Chciałem wam pomóc.
            - Kłamiesz, Karel. Więziłeś nas i zawsze się nas bałeś, bo wciąż istniejemy, choć rozdzieleni. Lux Veritatis wygrało.
            Wypędzanie demona trwało bardzo długo, aż za oknem zaczęło świtać. Wszyscy członkowie Zakonu Światła czekali na zakończenie rytuału. Częściowo dlatego, że nie wypadało wyjść, częściowo – bo byli ciekawi zakończenia, a częściowo – gdyż czekali na jakiś znak przyzwolenia oraz czyjąś przemowę. Można było uznać, że Lux Veritatis zostało zreanimowane i nic nie było ustalone.
            Okularnik po raz kolejny rozpoczął recytację tego samego tekstu. Dołączał nowe zdania w miarę, jak orientował się w szczegółach sytuacji.
            Kurtis cicho, ale z uporem powtarzał jego słowa. W pewnym momencie wszystkich zaangażował w ocalenie dziewczyny.
            - Pomóżcie, ludzie! – zawołał. – Mówcie razem z nim, znacie ten tekst!
            Możliwe, że właśnie dzięki tej ingerencji ostatecznie odniesiono zwycięstwo.
            Chór męskich głosów dołączył do odmawiania formułki. Wszystkich członków Lux Veritatis uczono tego tekstu, choć niewielu z nich miało okazję go używać. Często były to zdania znane jedynie członkom zakonu, bo opętania ze strony wroga nie były niczym niezwykłym, ale ostatnimi laty stały się rzadkością.
            Z początku większość jąkała się i myliła lub zwalniała tempo. Za którymś razem przypomnieli sobie dokładnie całą treść i wspólnie odmówili kilkakrotnie modlitwę, z każdym słowem coraz głośniej i pewniej, aż krzyków egzorcyzmowanej prawie nie było słychać.
            Lara zawrzeszczała jeszcze głośniej niż na początku, udało się jej odrzucić przytrzymujących ją. Paru ludzi cofnęło się w przerażaniu, że zaraz zaatakuje, lecz ona skuliła się na podłodze.
            - Demon odszedł – oznajmił egzorcysta i zrobił znak krzyża, pobłogosławił nim ciężko oddychającą dziewczynę.
            Kurtis wrócił do niej i przyklękł obok.
            - I jak z nią? – zapytał. Jak parę godzin wcześniej przedtem znów delikatnie przewrócił ją na plecy.
            - Przecież wiesz – odpowiedział mężczyzna w okularach. – Da sobie radę. Karela już nie ma. Nie była opętana w pełni świadomości, przedtem ją hipnotyzował i nią dyrygował. Ale mógł to robić tylko, gdy był obok niej, a chciał większego efektu.
            - Wiem. Gdy odchodził, Lara wiedziała, że coś jest nie tak.
            - Dokładnie.
            Kurtis zamilkł i delikatnie pogładził włosy dziewczyny. Zanim zdążył coś do niej powiedzieć, egzorcysta znów się do niego zwrócił:
            - Lux Veritatis się odrodziło. Potrzebujemy przywódcy. 
            - Więc wybierzcie kogoś.
            - Trent, wiesz, dlaczego to mówię. Wiesz, kim był Konstantin i że wszystko rozbiło się wraz z jego śmiercią. Zostaw na chwilę swoją ukochaną i powiedz coś do nas, skoro już wszyscy tu jesteśmy, do Lux Veritatis.
            Kurtis wstał niechętnie, ale pewnie. Podszedł do miejsca, w którym stał Karel i mówił o ożywieniu Cubiculum.
            - Karel nie żyje – stwierdził pierwszą oczywistość. Zakonowcy podeszli bliżej, by móc słyszeć wszystko dokładnie. – Sanglif zniknął, bo wykonał swoje zadanie. My nie zniknęliśmy, bo nie wykonaliśmy naszego zadania. Będziemy istnieć tak długo, jak istnieje Kabała. A Kabała istnieje, póki ma jakiekolwiek szanse na ożywienie Nefilimów. Nasza siedziba na Strahovie wiele lat temu została przejęta, ale teraz oni są osłabieni. Musimy tam wrócić. Teraz, kiedy są rozproszeni, mamy największą szansę na ostateczny sukces. Pierwsze, co zrobimy – wrócimy tam i przejmiemy kontrolę nad wszystkim. Po drugie – zdobędziemy nowych członków. Kabalistów jest więcej, Karel zaprosił na uroczystość tylko tych najbardziej zasłużonych, którzy rezydowali na Strahovie.
            - Zgłaszam do wspólnoty Larę Croft – oznajmił ten sam, który egzorcyzmował.
            - Odrzucam! – sprzeciwił się jeden z tych, którzy przytrzymywali dziewczynę podczas egzorcyzmu. – Pomagała Karelowi!
            - Pomagała Karelowi jako opętana – złagodził egzorcysta.
            - Nasz zakon nie przyjmuje kobiet – burknął jakiś inny zakonowiec.
            - W sytuacjach wyjątkowych… - zaczął ktoś inny.
            Rozległa się wrzawa, które Kurtis przez chwilę nie uciszał, bo sam się zastanawiał. Członkostwo Lux Veritatis był zaszczytem. Lara zasłużyła na to, ale nigdy nie zrozumiał, czemu się narażała. Być może ze względu na von Croya? Motywy nie były ważne. Istotniejsze było to, czy ona sama chce być w Lux Veritatis i że wstąpienie tam oznaczało też niebezpieczeństwo.
            - Ja się zgadzam – oznajmił Kurtis. Zakon nigdy nie podejmował decyzji w sposób demokratyczny, liczyło się tylko zdanie przywódcy.
            - Ja też – wychrypiała Lara.
            Siedziała na podłodze, podpierając się jedną ręką. Była wycieńczona, ale uważnie obserwowała i słuchała.
            - Zatem – rzekł Kurtis, chcąc jak najszybciej skończyć. – Jutro wszyscy zbierzmy się na Strahovie. Narady potrwają parę dni. Potem ci, którzy byli dotąd więzieni, będą mogli udać się do swoich rodzin na jakiś czas.
            Zakonowcy rozeszli się. Pierwsze promienie porannego słońca oświetlały świątynię. Pozostali tam jedynie Lara i Kurtis.
            - Chodź, nie będzie ciekawie, gdy nas znajdą gliny – oznajmił z niepohamowaną radością. Był bardzo szczęśliwy, że ostatecznie zniszczono Śpiącego i Karela, Lux Veritatis się odrodziło i że nikomu z jego ludzi nie stała się krzywda. Wolał nie uświadamiać sobie, jak wielkim obowiązkiem jest bycie przywódcą tej organizacji i odsuwał od siebie tę myśl.   
             - Trzeba…
             - Poradzę sobie! – zawołała, gdy wziął ją pod ramię i chciał podprowadzić.
             Uparcie zrobiła kilka chwiejnych kroków, już wydawało się, że może sama iść, gdy nagle omal nie upadła i musiał ją podtrzymać. „I tak jest zawsze” uświadomił sobie nagle. „Zawsze, kiedy wydaje się, że już wszystko jest ok, że jest wystarczająco silna, udało się jej to uwodnić innym – wtedy jest właśnie najsłabsza.”
            - Ja pozwoliłem sobie pomóc w Pradze – przypomniał. Bez dalszych protestów oparła się na nim, a nawet ułożyła głowę na jego ramieniu. Dość mozolnie udali się ku wyjściu.
           

3 komentarze:

  1. ~M.Croft
    19 kwietnia 2012 o 15:19

    No ten rozdział to czytałam, kompletnie izolując się od otoczenia, z oczami kilka cm od monitora. Wciągnął mnie chyba tak bardzo, jak żaden inny. Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. traod@poczta.onet.pl
    11 maja 2012 o 23:19

    Przejdę od razu do sedna, nie ma co się piep rzyć. Moment z egzorcyzmem jest… jest… nie do opisania. Kwintesencja rytuału w kilku kwestiach, wpierające w fotel ,,czy się zgwałcił”. Rzecz dzieje się bardzo ciekawie, klimat, kiedy wszyscy razem odmawiali formułkę. <3 Pytanie pozostaje jedno… kiedy następny rozdział?! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ~pettitka16
    1 czerwca 2012 o 17:37

    korzystając z chwili wolnego czasu czytam i komentuję. ten rozdział można powiedzieć długi ale szybko mi się go przeczytało. bardzo mnie wciągnął. mroczne, demonicznie. to co lubię. ten cały rytuał chmm świetne go opisałaś. wciągnęło mnie naprawdę. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń