piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 21

Bezapelacyjnie polecam do słuchania podczas lektury dzieło mego lubego kompozytora filmowego (z replayem): Laura’s theme

Rozdział 21: Bez tytułu
            Larai Kurtis siedzieli przy kuchennym stole w Croft Manor. Nowy przywódca LuxVeritatis oraz jego podwładna próbowali wyjaśnić sobie kilka spraw. Nie było nato wcześniej czasu, bo spotkania na Strahovie rozciągnęły się, a do tego byłybardzo intensywne. Poza tym Kurtis pracował niemal cały czas, by rozwiązywaćwszelkie problemy organizacyjne i udzielać wskazówek, dotyczących przebudowyStrahova. Nie usunięto wszystkich oznak działalności Kabały, zachowano naprzykład niesamowite twory ze strefy biologicznej oraz piękną reprezentacyjnączęść i kompleksy sypialne. Planowano między innymi odrestaurowanie KryptyTrofeów, która miała stać się miejscem kultu założycieli Zakonu Światła.
            -Podejrzewałam, że coś jest z tobą nie tak… podczas podróży promem i jużwcześniej – oznajmiła Croft. – Przemknęło mi parę razy przez myśl, że Karelznów podszywa się pod ciebie. Ale byłam pewna, że zwariowałam. Dopóki nagle„ty” nie zabiłeś Katji. Przynajmniej miałam pewność, że nie wolno ufać.Prawdziwy Sanglif… Karel zmusił mnie, bym mu go przyniosła, dopiero później.Ale nigdy nie prosił o Wodę Oczyszczenia.
            - Wiem –odpowiedział Kurtis. – Jegor, to ten, którego odwiedziliście w Petersburgu,wszystko mi opowiedział. Ale to nie miało znaczenia, bo takie coś nigdy nieistniało.
            Wytrzeszczyłaoczy ze zdziwienia.
            - Jakto?
            - Tobyła tylko legenda, krążąca wśród Kabały. Puszczono ją w obieg wiele lat temu,Lux Veritatis też o niej wiedziało. Mieliśmy nadzieję, że w ten sposóbodwrócimy jakoś uwagę Eckhardta od poszukiwania Malowideł. 
            - Aleprzecież… ja wzięłam Wodę z tego kościoła…
            - Tozwykłe wino mszalne.
            - … apotem wszystko się zawaliło.
            - Tobyło zmyła. Każdy zakonowiec miał odesłać szukającego Wody właśnie tam. Byłowiadomo, że to wróg. Uruchomienie mechanizmu uaktywniło zabezpieczenie.Pierwotnie Eckhardt miał tam przybyć z całym oddziałem. Śmiertelni zostalibypogrzebani pod gruzami, a osłabiony Eckhardt dostałby się w nasze ręce.
            -Rozumiem. A Karel o tym nie wiedział?
            - Nieprosił cię potem o przyniesienie tej broni. Chyba wiedział. Podejrzewam, że tobył tylko pretekst, tak jak i długa podróż promem. Chciał zyskać twojezaufanie.
            - Napromie parę rzeczy poszło  źle, ale…chyba bardzo zależało mu na mnie – stwierdziła nagle i spojrzała gdzieś w bok.
            - Ponoćod lat szukał sojusznika wśród śmiertelnych. Nie wiemy, czemu jego wybór padłna ciebie.
            -Zabiłam Eckhardta – oznajmiła. – Ale musiał śledzić mnie już wcześniej, bowiedział o moich kontaktach z Bouchardem, Luddickiem i tobą.
            -Dokładnie tak. A wracając do Jegora –od razu domyślił się, że coś jest nie tak,skoro ja – albo ktoś identyczny jak ja – pyta o nieistniejącą broń. Ale dopieropo jakimś czasie poinformował resztę zakonu. Możliwe, że gdyby wcześniej sięzdecydował… nie doszłoby do tego… opętania.
             Na chwilę zapadło milczenia. Opętanie i dni,kiedy Croft była całkowicie zapatrzona w Karela, stały się tematem tabu.
            Ta ciszabyła bardzo krępująca. Lara spojrzała znów na Trenta i, byle coś powiedzieć,stwierdziła:
            - Awięc… Karel zamienił się ostatecznie z tobą… w tę noc, kiedy śnił mi siękoszmar?
            Uświadomiłasobie, że poruszyła kolejny zakazany temat.
            - Tak –odpowiedział, choć także czuł, że wkracza na niepewny grunt. – Chyba oddłuższego czasu tam na mnie czekał. Ale… już teraz rozumiem cały ten sen.    
            -Chirugai – jasne, ja cię prowadzę. Potem znikam, choć wydaje ci się, że paręosób   – w tym ja – jest obok. Cały czasKarel nas obserwował. Ten tor przeszkód – to cały wysiłek włożony w walkę, choćmoże nie do końca, bo przecież Woda nie istniała… ale liczą się intencje.Groby, które tworzą schody – to oni musieli zginąć, byśmy wreszcie moglipokonać Kabałę. A biała sukienka… to to, co oddałaś Karelowi. Swoje… ciało.
            I w ten sposób oba zakazane,osobiste tematy zostały połączone w jednej wypowiedzi. Skrępowana Lara wstałaod stołu, byle nie musieć patrzeć na rozmówcę.
            - Tak, wiem. A ja dałam tę cząstkęrozszarpać. I już nie jestem taka sama, jak byłam i tak dalej – mruknęłaniezadowolona.
            Opierała się o blat kuchenny, alestwierdziła, że musi wreszcie czymś się zająć. Wyjęła więc deskę do krojenia,nóż i bochen chleba. Wzięła się za robienie kanapek.
            - Nie mówmy o tym, dobrze? – rzekłasurowo.
            - Nie, to ważne! – zaprzeczyłgwałtownie Kurtis i nagle w przestronnej, staroświeckiej kuchni powietrzezafalowało od nadmiaru emocji.
            - Nie, to nie jest wcale ważne! Tojest prywatna sprawa! Moja i tylko moja!
            Ze złości, tnąc pieczywo, sama skaleczyłasię w palec.
            - Pozwól mi… – zaczął Trent,zrywając się z krzesła.
            - Nie!!!
            Natychmiast przypomniała sobie scenęw praskim motelu: zranioną dłoń i usta na niej. I ten straszliwy sen z głosemvon Croya, i Kurtisem i Karelem zarazem w ciemności.
            Chłopakowi chyba też nasunęło się wspomnieniez motelu, bo powiedział uspokajająco:
            - Nie wiem, kim był ten facet przedemną ani co ci zrobił, ale przysięgam, że ja bym nigdy…
            - Jasne, zawsze przysięgacie –burknęła, rzuciła mu spojrzenie przez ramię i dodała z wyrzutem i gniewem: -Ależ wy wszyscy nic nie rozumiecie! Wszystko sprowadza się do jednego! Tu niechodzi o jakiegoś tam faceta! Tylko o Wernera, który zastąpił mi ojca, którywmieszał mnie w to wszystko, a przedtem w Egipcie… w Egipcie…
            Raz pociągnęła nosem, przetarłatwarz wierzchem dłoni i wróciła do krojenia chleba. Kilka kromek posmarowałamasłem i położyła na nich jakieś sery i wędliny. Zadzwonił telefon komórkowy.Odebrała niemal od razu.
            - Tak? – mówiła do słuchawki, nieprzerywając roboty. – Tak, o co chodzi? Naprawdę? To wspaniale. Sama muszęjutro wyjechać, ale wyślę szofera. Nie będzie problemów z dokumentami?Świetnie. Dziękuję za informację.
            Rozłączyła się i położyła telefon nablacie.
            - Winston wraca jutro – oznajmiła znadmiarem wesołości w głosie. – Ale przecież musimy jutro wyjechać, więcpomyślałam…
            Kurtis jednak nie pozwolił tak łatwozmienić tematu.
            - Kocham cię – powiedział bardzogłośno.
            Przestała zajmować sięprzygotowywaniem posiłku. Przymknęła oczy, odetchnęła głęboko dwa razy ipoinformowała sucho:
            - Nie ty pierwszy.
            - Nie takiej odpowiedzi sięspodziewałem – stwierdził i powtórzył: – Kocham cię.
            - No to czego się spodziewasz? Żezaleję się łzami? Albo wyznam to samo? No co mam zrobić?! Udawać, że nic niesłyszałam? Tak, tak właśnie zróbmy. Załóżmy, że tego było.
-Ale to było i będzie. Za dużo spraw ignorujesz!
-I dobrze na tym wychodzę – stwierdziła tonem, kończącym temat.
-Do jasnej cholery, spójrz na mnie wreszcie!
Odwróciłasię. Uspokoiła się nieco, gdy zauważyła, że wciąż dzieli ich spory dystans.
-Przyznaj – prawie wykrzyczał Trent – że działaś na rzecz Zakonu, bo ja byłemdla ciebie ważny!
-Nie. Chciałam już zakończyć raz na zawsze sprawę z Karelem.
-Tak? I dlatego wstąpiłaś do Lux Veritatis?!
-Nie wiem, czemu to zrobiłam. Chyba byłam zbyt zamroczona po tym całym opętaniu…Chcę złożyć rezygnację.
            - Chcesz mnie ukarać? Za to, żeodważyłem się to powiedzieć? Miałem udawać, że nic nie ma? Być może nawet przezkilkadziesiąt lat toczylibyśmy tę grę, gdybyśmy widzieli się w zakonie?
            - To nie żadna kara – odparła twardoi chłodno. – To była moja pochopna decyzja.
            - Nic cię nie obchodzi, ile mogłabyśzrobić pracując z nami? Nawet – ile sama byś zyskała? Wysyłalibyśmy cię…
            - Ja pracuję w pojedynkę! –zawołała. Lód stopniał w ciągu kilku chwil. – Naprawdę chcesz wiedzieć, czemusię wycofuję? Bo nienawidzę ludzi, nie ufam im! A nawet jeśli już popełnię tenbłąd, muszę nie czuć, żeby nie bolało…I właśnie za to jestem wdzięcznaniebiosom, że zesłały mi tę całą historię z Kabałą i z Karelem – żeprzypomniały mi, że nie wolno ufać, właśnie, gdy zaczynałam… Ale nie, tonieważne. Myśl o mnie dalej jak o egoistce, bo i tak nie zrozumiesz. 
            Znów się uspokoiła. Stała, opierającsię o szafkę. Na zewnątrz było ciemno, w kuchni paliło się światło – Croftwidziała swoje odbicie w szybie okna przed sobą. W nim też dostrzegła, żeKurtis powoli podchodzi. Po chwili ujrzała jego ręce nie tylko w okiennymodbiciu – oparł dłonie o blat kuchennej szafki. Stał tuż za nią, przytulony dojej pleców. Nie mogła się wyrwać, ani nawet odrzucić w tył głowy, gdy zacząłcałować jej szyję – i za nic nie potrafiła zapanować nad przyspieszonymoddechem i rozszalałym tętnem.
            - Chyba w wielu kwestiach próbowałaśnas oboje oszukać – stwierdził. Czuła ciepły powiew przy swoim uchu, gdy mówił,i ta kolejna oznaka bliskości jeszcze bardziej wyprowadzała ją z równowagi. – Nieczujesz, tak? A to? Nic?
            Palcamidotknął przegubu jej ręki. Pod skórą bez trudu dało się wyczuć przyśpieszony imocny rytm.
            Powiódł ręką w górę, na wysokośćłokcia, obie dłonie przeniósł na jej brzuchu. Zataczał nimi coraz szerszekręgi, wbijając się palcami w skórę.
            - Karela nie ma – wyszeptał obok jejucha. – Wiemy, że on był… zły. Nie ufasz nieodpowiednim ludziom. Nie ja cięoszukałem. Czemu ciągle wierzysz Kurtisowi-Karelowi, zamiast zauważyć… poprostu mnie?
            „Bo wystarczyło, że wyglądał jak ty,a ja się dałam nabrać. To oznacza, że cię nie znam zbyt dobrze. A skoro nie… tomożesz być z tych, którzy potrafią zranić najmocniej.”
            - Nie oszukam cię – zapewniał dalejTrent.
            Spojrzała w odbicie w szybie. Kurtisnadal całował jej szyję… nie, nie Kurtis… ciemniejsze włosy, mniejrozczochrane… Łuka? A może to Werner teraz opiekuńczo bierze jej dłoń iprzekonuje, że jest godny zaufania?
            Bała się za bardzo, że kolejnymodbiciem będzie Karel. Chciała się wyrwać, Kurtis trzymał ją mocno. Chwyciłanóż. Trent zauważył broń, dopiero gdy zimne ostrze dotknęło jego dłoni, alepowiedział:
            - Ufam, że tego nie zrobisz.
            Croft wahała się chwilę. Rozluźniłauścisk. Spojrzała jeszcze raz w odbicie. Właściwie nie chciała tego robić, alezdawało się to jedyną szansą na uwolnienie. By przekonać samą siebie, że możetak zrobić, wbiła nóż w dłoń chłopaka. Trent natychmiast od niej odskoczył. Jużwtedy Lara czuła tęsknotę za tą niesamowitą bliskością. I ta świadomośćzależności od innej – obcej – osoby uświadamiała jej, że jest tylkoczłowiekiem… i że kiedyś będzie musiała zaufać.
            Kurtis patrzył na nią oniemiały.
            - Nie mam siły z tobą walczyć –oznajmił, trzymając się za krwawiącą dłoń. – Chyba nawet nie powinienem czekać,bo może ty coś zyskasz, a ja tylko to… – machnął znacząco skaleczoną ręką iwyszedł.
            Po głowie bezlitośnie obijały sięjej słowa i obrazy – pomieszane niczym w tym pamiętnym koszmarze. Co zrobiłbyWerner? Nie zaufałby. Ale von Croy – po tym wszystkim, ze swoim zimnymwyrachowaniem, z egoizmem – nagle przestał być dla niej przykładem.
            Wybiegła z kuchni, przemknęła przezkorytarz, do salonu. Tam zastępca Winstona udzielił jej informacji, że panTrent opuścił dom.
            - A powinienem był go zatrzymać? –zaniepokoił się służący.
            Gdyby mu zależało… gdyby było imprzeznaczone…
            - Nie, widocznie, tak miało być –powiedziała Lara.

15 komentarzy:

  1. ~Pati.
    11 lipca 2012 o 22:52

    Nastyy! Nie możesz tak skończyć tego opowiadania! Dawaj mi tu happy-end i to zaraz.A teraz już bez emocji…W sumie Lara to su.ka. Tak zawsze mi się wydawało. A już na pewno po przejściu AoD. Wyrachowana, chłodna, dumna. W tym rozdziale ujrzałam ją inaczej. Pełną strachu, skrzywdzoną, z urazem z przeszłości. To było wspaniale. Ukazałaś mi ją tak, że zapragnęłam wierzyć w taką Larę, ba, nawet jej wybaczyć ten nóż wbity w łapkę Trenta! I ogólnie klimat to jest coś, dla czego chce się czytać rozdział u ciebie. Atmosfera była tak namacalnie ciężka. Noc, kuchnia, dwóch ludzi. A ja widziałam świece, które wraz z ostatnim zdaniem zgasły. Niesamowity klimat.Mam nadzieję, że nawet jesli koniec będzie smutny, to poryczę się na nim jak bóbr. Ale mimo wszystko wolałabym happy end <3. I jeszcze jedno. Twój Kurtis. Jego ,,kocham cię”. Epickie wręcz. Wyobraziłam sobie Trenta wyznającego to uczucie wręcz dobitnie realnie. Aż musiałam przewijać tekst, by jeszcze i jeszcze raz przeczytać fragment z tym wyznaniem <3. Niby takie prymitywne, ale tu było tak niezwykle oddane.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~M.Croft
    13 lipca 2012 o 07:27

    Koniec?! Jak to koniec?! Ale będziesz jeszcze pisać?No ciekawe, czy Lara w końcu zaufa. Ciężka z niej kobieta, ale wierzę, że to uczucie przełamie jej chłód i strach.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Pati-Ann
    13 lipca 2012 o 10:14

    No nie no, ale się wkurzyłam! I to ma być zakończenie?! Nie zgadzam się z nim w takim razie!!! Pati, Lara jest tu właśnie taką zimną su.ką o jakiej napisałaś! Że skrzywdzona? Że pełna strachu? To teraz po odejściu Kurtisa będzie jeszcze bardziej skrzywdzona i pełna strachu! A przecież choć raz w życiu mogła dać komuś szansę, i to nie byle komu, bo sama czuje dużo do Kurtisa, jestem pewna, że sama go kocha, tylko nie wyznaje tego na głos w przeciwieństwie do niego. Noż jasna chol.era to on się przemógł, dał z siebie wszystko, wyznał jej tą chol.erną miłość a ona nic?! A tu drży i nie może opanować emocji, kiedy ją dotyka?! sama sobie kobieta zaprzecza, sama sobie utrudnia życie! I to, że skrzywdzona i wystraszona to jej nie usprawiedliwia w tym momencie. On nie prosił jej o to, by zaraz rzuciła mu się w ramiona ogarnięta falą miłości, tylko o szansę, o zaufanie. Czy to tak dużo? Przecież mogła dać mu nadzieję, spotykać się z nim… zaufanie przyszło by z czasem. I wszystko być może pięknie by się skończyło.No ale się porobiło… Nasty, ten rozdział nie pasuje na ostatni, on więcej pomieszał mi w głowie niż podsumował całość… Kurde i jeszcze teraz będę się musiała domyślać co dalej z nimi… czy spotkają się jeszcze? Czy Lara w końcu mu zaufa? :( Pisz szybko epilog, może tam się więcej wyjaśni, a jak nie, to już od teraz bierz się za pisanie kontynuacji. I ciekawa sprawa… czy kiedykolwiek w którymkolwiek opowiadaniu Lara będzie na stałe z Kurtisem? Zauważyłyście/zauważyliście, że przeważnie w ostatnim rozdziale są osobno albo się rozstają? No, wyjątkiem jaki mi się tu nasuwa jest Second Approach Lilki, no ale tam to i tak był tylko sen Zipa, więc nie wiem czy to się liczy, więc w sumie mogę powiedzieć, że jeszcze nie czytałam opowiadania, gdzie Lara na końcu zostałaby parą z Trentem… może jakieś są? ;) Tak czy siak trzeba to zmienić i liczę na Ciebie Nasty w tej kwestii, może jeszcze coś odkręcisz i tak jak mówi Pati: „walniesz nam tu happy endem”. ;) A ogólnie całość świetna. zawsze fajnie dialogi zapisywałaś, lubię je, bohaterowie też byli fajni, Łukę polubiłam zwłaszcza. No i ostatnie rozdziały z tymi egzorcyzmami też były niezłe. Takie coś bardzo zostaje w pamięci. Chyba wypadałoby Ci podziękować za to, że pisałaś, że mogłam to czytać. Więc dziękuję!;* A teraz czekam na epilog, a później na kontynuację. I bez gadania. Wyraziłam swoją wolę! ;) Tyle ode mnie, trzymaj się mocno! Życzę dużo weny i pomysłów w związku z następną częścią! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Liliana_11
    13 lipca 2012 o 13:43

    Nasty… nasty… ta muzka mną zawładnęła. Akurat jak skończyłam czytać, to się skończyła, wyliczyłaś to tak dokładnie? Wyszło perfekcyjnie.Wiesz, że jak zobaczyłam te „kocham cię”, to normalnie oczy zaczęły mi się pocić, dawno tak nie miałam. może brakowało mi tego, może tak bardzo ucieszyłam się z tej szczerej rozmowy, że skończy się pozytywnie, może się łudziłam. W tylu opowiadaniach Kurtis i Lara ciągle od siebie odchodzą, ciągle udają, ciągle umierają. Postawiłaś kartę na charakter Lary, ja stawiałam całą moją gotówkę na to, że złagodnieje. Przegrałam. Wciąż jest zimną, oschłą, nieufną. Nie dziwię jej się, rozczarowała się Karelem, nie dziwię się, że nie ufa Kurtisowi. Z drugiej strony czuć było to bijące ciepło, to, że to jest ten naprawdę on, że jest warty tego, by być przy niej. Jezu, jak ja to przeżywam… to było zaje*biste, od dawna potrzebowałam takiego tekstu. Tak emocjonalnego. Ten nóż był prefekcyjny, w jej stylu. I tematyka wciąż nie odbija od LV, brakuje mi tego. Kiedyś wszystkie zaczynałyśmy od LV, od Kurtisa, od Strahov. Teraz każda poszła w inną drogę. Mam ochotę przeczytać misscroft od początku, po prostu u Ciebie Kurtis… ale Kurtis, nie Kurtis-Karel, nie nikt inny… po prostu Kurtis jest taki, jaki powinien być. Jest taki, że jak czytałam ten rozdział, to się rozczuliłam, jeszcze ten obrazek z prawej, jak ona się opiera o jego ramię mnie dobił,,, ta muzyka to w ogóle odlot… i czarne tło, biała czcionka. Ten stary, dobry klimat, którego mi brakuje… który odnajduję u Ciebie. Kocham ten rozdział.Dzisiaj przeczytałam kilka różnych u różnych osób.Ten zostawiłam na koniec. Mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Liliana_11
    13 lipca 2012 o 13:44

    A ! i jeszcze coś!Jak to jest ostatni rozdział, to ja idę się powiesić. Albo nie. Przeczytam epilog i pójdę się powiesić.Chyba, że to koniec TEGO opowiadania, a będzie KOLEJNE, to wtedy możemy dyskutować.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Pati-Ann
    13 lipca 2012 o 14:34

    To we dwie się powiesimy, Lilko, będzie nam „raźniej”! xD I teraz Nasty jest pod presją, musi coś napisać dalej, bo będzie miała nas dwie na sumieniu! Ha, ha! ;) I szanse na nowe opo, podejrzewam, że wzrosły! ;) Czekamy więc co na to autorka. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Lilka11
      13 lipca 2012 o 15:05

      Będzie się fajnie dyndało obok siebie, masz rację… będzie raźniej. No ja mam nadzieję, że to się tak nie skończy, bo normalnie nie płaczę, ale teraz przy tym kocham cie to oczy mi się tak pocić zaczęły, że ja nie wiem, uraz psychiczny będę mieć jak to sie tak źle skończy. :( smutno w sensie.

      Usuń
    2. ~Nasty
      13 lipca 2012 o 20:51

      Drogie panie! Proszę się uspokoić To jest tylko opowiadanie, nie rzeczywistość. W realu ludzie tak robią – rezygnują ze związków, bo boją się rozstań, może nieco rzadziej środkiem perswazji staje się nóż. Tak, czuję się pod ogromną presją. Nie powinnyście się z tego cieszyć, bo gdy autor zaczyna przyjmować zdanie czytelników, a sam nie do końca się z nim zgadza, to wychodzi nieprzekonywująco. Zakończenie zostało położone na szali i nie przechyla się na razie ani w stronę „dobre”, ani w stronę „złe”. Nie, Lilko, nie wyliczałam muzyki. Laura’s theme jest jednym z najgenalniejszych utworów Craiga Armstronga – zwłaszcza pod względem aranżacji muzycznej (bo na pianinie nie brzmi aż tak wyjątkowo). Akurat Shadow Devil słuchała tego kawałka, gdy „rozdziewiczała” ten rozdział i rzekła, że bardzo się jej to kojarzy z tym. I naprawdę nie wiem, jak wyglądałoby zakończenie tego rozdziału, gdyby nie ta muzyka. Za to wyliczałam dokładnie co do minuty w rozdziale 8. To były… niezapomniane godziny z drewnem wbijającym się w tyłek. Jak Cię tak to wzrusza, to powinnam chyba się wziąć za melodramaty. Ale pomysł na nowe opo jest i tak i tak rozważany od wielu tygodni. Nawet jest już „zajawka”, o to akurat niech Was główki Wasze śliczne nie bolą :*. PS. Jeśli faktycznie się wieszacie i dyndacie obok, to pamiętajcie o bliskim rozstawieniu. Mam zamiar stanąć i popychać Wasze martwe ciało, bawiąc się w trupie tiki tiki. ^^ Hihihi.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Pati-Ann
    13 lipca 2012 o 16:31

    Mi się chce płakać raczej nad zachowaniem Lary… To jest gorzej przytłaczające! Przez swoje nienormalne, durnowate wręcz „niezaufanie” zniszczyła sobie życie… i straciła TAKIEGO faceta! Znaczy, mam nadzieję, że nie do końca jeszcze go straciła, ale ja raczej, gdybym nim była, nie chciałabym zadawać się więcej z kobietą, która kiedy ja ją przytulam, dźga mnie kuchennym nożem w rękę… także tego… co kto lubi w sumie. xDNasty, a ona mu tego noża na wylot wbiła?;) Bo ja jakoś jak o tym pomyśle, o tej całej akcji, to widzę zakrwawioną rękę z nożem wbitym tak przez środek, że z wierzchu sterczy ta rękojeść cała a pod spodem ostrze…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Nasty
      13 lipca 2012 o 20:56

      Lara to Lara, ona zawsze se jakiś pretekst znajdzie, żeby odmówić. Nie ten, to inny by się znalazł. A co do tego noża – nie, broń Boże, nie jest wbity tak głęboko, bo Lara wtedy poharatałaby samą siebie. Został wbity na głębokość 1,5-2 cm. Powinnam była dodać, że Croft nawet udało się trochę wydłużyć ranę, jeżdżąc ostrzem w tę i wewtę. Brr. Mam nadzieję, ze ta makabryczna odpowiedź jest wyczerpująca. ;)

      Usuń
    2. ~Pati-Ann
      13 lipca 2012 o 22:39

      Uff, chociaż tyle, uspokajająca odpowiedź, dzięki! Już mi ta krwawa wizja zniknęła z oczu ;) A tak w ogóle wrzawa się tu narobiła jak na jarmarku ;) Tak to jest jak się dopuści emocjonalnie się angażujących ludzi na bloga xD

      Usuń
    3. ~Nasty
      13 lipca 2012 o 22:48

      i bardzo dobrze! =) jestem nieskromnym autorem, który zawsze chętnie dyskutuje o swych pracach.

      Usuń
  9. ~Lilka11
    14 lipca 2012 o 00:28

    Ma być ciąg dalszy! A jak nie ciąg dalszy to… nowe opowiadanie na blogspocie! :DJeżeli to zakończenie, to Ci się udało… płakałam jak poje.bana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Nasty
      14 lipca 2012 o 17:02

      Ojej, no, przestańcie, to opowiadanie miło być oderwaniem od rzeczywistości, ewentualnie zachęcić do refleksji nad naturą bohaterów, a nie doprowadzać Was do łez !!! A tym bardziej zachęcać do wyrządzania krzywdy komukolwiek…

      Usuń