piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 6




Rozdział 6: Po co to wszystko?
             Tak, bardzo oryginalne SMSy „Sprawdziliśmy dokładnie! Właściciel telefonu o numerze xxxxxxxxxxx ma szanse wygrać Alfa Romeo!” potrafią zniszczyć najbardziej magiczną chwilę.
            Współpracownicy odezwali się dopiero w oczekiwaniu na samolot (nie ustalali nawet między sobą godziny odlotu), gdy mieli już załatwione bilety.
            - Jak to możliwe, że on żyje? – zadał pytanie ni z tego ni z owego Kurtis.
            - Karel? – Lara wyrwała się z zamyślenia. – Jego bezpośrednio nie zabiłam… myślałam, że zniszczenie Śpiącego wystarczy.
            - Powinno wystarczyć.
            - Cóż, jeśli nie zabiło go to, co uważane jest za największą potęgę na świecie…
            -Chwileczkę – Kurtis oderwał wzrok od papierowego kubka kawy i spojrzał na rozmówczynię. – Jaka znowu potęga?
            - No, Sanglif, tak? Ponoć to moc aniołów, siła wyższa…
            - Użyłaś Sanglifu, żeby wykończyć Nephilim?
            - Tak… Co innego mogłoby go zniszczyć?
            - Co innego? – prawie krzyknął, zwracając na siebie uwagę paru obecnych w hallu. – Na przykład Okruch z Periaptu!
            Lara otworzyła usta, chcąc przypomnieć, że Sanglif to jeden z najsilniejszych artefaktów na świecie, gdy uświadomiła sobie, za co Boaz została ukarana. Nie zabiła Proto, bo nie miała do dyspozycji Okrucha… „a tylko nim można uśmiercić Nephilim!” Tak powiedziała, nim zamieniła się w potwora.
            Croft chwaliła się w myślach, że nic nie jadła. Była powiem pewna, że wówczas  już za chwilę zawartość jej żołądka znalazłaby się na podłodze.
            Przecież tak nienawidziła bezcelowych działań…!
            -  Dobrze się czujesz?
            - Oczywiście, że nie – odwarknęła na pytanie towarzysza, osuwając się po oparciu plastikowego krzesła coraz niżej i niżej. Miała wrażenie, że cała krew z jej ciał nagle wyparowała. Zrobiło się zimno.- Czyli co? Równie dobrze przez ostatnie dni mogłam robić tyle, co nic?! Gdybym nic nie robiła, nie wplątałabym się w to wszystko i nie traciłabym czasu.
            - Bądźmy szczerzy – zaingerował nie mogący słuchać zrzędzenia Kurtis. – Nie zostawiłbyś tej sprawy samej sobie i prędzej czy później dowiedziałabyś się wszystkiego. I wiesz, co? Ja też jestem wściekły, ale jakoś nie robię scen.
            - Widocznie potrafisz lepiej nad sobą panować! – zawołała. Zdążyła już osunąć się po oparciu krzesła na tyle, by plecy opierać o siedzenie i wpatrywać się w sufit. Krzyk przykuł uwagę pozostałych oczekujących na odprawę, a dziwna pozycja, w jakiej znajdowała się Croft, oczywiście, wcale sytuacji nie poprawiała.
            - To moja dziewczyna – wytłumaczył Kurtis gapiom. – Jest trochę niezrównoważona.    - Nie jestem twoją dziewczyną i sam jesteś niezrównoważony – wysyczała, nadal z wzrokiem wbitym w górę.
            - Do tego czasem ma napady schizofrenii. No, proszę bardzo – mówił do niej  mężczyzna przyjaznym głosem. – Usiądź normalnie… Na suficie nie ma nic ciekawego…
             Złapał ją za ramiona i ustawił w częściej spotykanej pozycji siedzącej. Naprawdę świetnie sprawował się w roli opiekuna niezrównoważonej osoby, więc ludzie przestali poświęcać im tyle uwagi.
            - Świetnie – sarknęła dziewczyna. – Tylko nadal nie wiem, jak wykończymy Karela.
            - Okruchami.
            - Jesteś genialny! Tylko jak mamy się do niego dostać? Przedtem mi pomagał w przedostaniu się do Eckhardta.
            - Pomagał ci? Współpracowałaś z Kabałą?
            - Cóż… prawie.
            - No to jak w końcu? – zirytował się.
- Miał mi do przekazania parę rzeczy zanim go wykończyłam…
Towarzysz patrzył na nią wyczekująco. Tłumaczyła bardzo szybko:
            - Zaproponował mi współpracę… w panowaniu nad światem. Mówił, że wciąż mi pomagał, bym się tu przedostała…
            - Pomagał ci, a ty o tym nie wiedziałaś? –przerwał jej chłopak.
            - Taak jakby… bo… na moich oczach zmieniał postać. Raz był Bouchardem, raz Eckhardtem, raz Luddickiem, raz tobą…
            - Przecież to nie miałoby sensu. Dotarcie do Boucharda trochę cię kosztowało. Luddick to ten dziennikarz, nie? On żądał od ciebie zapłaty. A ja… cóż, ja bym bez trudu wydawał rozkazy pod postacią Eckhardta, aby ci pomóc.
            - Tak samo pomyślałam – przyznała szybko.
            - I dlatego pobiegłaś do drzwi, żeby go zobaczyć, gdy ja stałem obok, tak? – zapytał ironicznie i triumfalnie. – Ha, widzisz, panno Croft, mnie nie można tak łatwo kłamać, bo prędzej czy później, dowiaduję się prawdy. Jestem wyznawcą Światła Prawdy.
            Spuściła głowę, zawstydzona, rozeźlona, zaskoczona. Przyłapał ją na kłamstwie.
Nie musiał się z tego powodu tak wywyższać.
            - To tłumaczy też twoje zachowanie, które tak się zmieniło, po tej rozmowie – ciągnął niezrażony. – Inny rodzaj dystansu niż ten, którym obdarzałaś mnie na początku. Nie mogłaś mi zaufać, bo zwątpienie zasiała rozmowa z Karelem.
- W każdym razie, nasuwają mi się trzy wnioski – przerwała, obawiając się, co mogłaby usłyszeć dalej. - Po pierwsze: musimy rozliczyć się z Karelem, a to możemy osiągnąć, tylko łapiąc go w pułapkę. Po drugie…
- On z żalem się ciebie pozbędzie – poinformował Kurtis. – Nie każdemu proponuje się współpracę w rządzeniu światem. Nawet, jeśli to tylko marzenie szaleńca.
Lara przytaknęła i kontynuowała:
- Po trzecie…
- … możesz mi zaufać – dokończył znów Trent, gdy mówiąca zamilkła.
Ponownie potwierdziła, kiwając głową. W tej samej chwili rozległ się komunikat głoszący, że pasażerowie proszeni są o udanie się do samolotu. Ponieważ współpracownicy nie mieli nic poza podręcznym bagażem, od razu udali się w stronę wyjścia.

2 komentarze:

  1. 9 stycznia 2011 21:56

    No i w końcu jestem! A więc tak, ostatnio dodany rozdział podobał mi się najbardziej. Jest fajnie napisany, ilustruje relacje Lary z Kurtisem, które też mi się podobają. Czekam na next, jestem ciekawa jakie pobojowisko zastanie Lara, gdy wróci do domu:)

    Nick M.Croft

    OdpowiedzUsuń
  2. 18 kwietnia 2011 20:26

    Roboty kupę, czasu mało, ale pisze się nadal i czyta też nadal :) Co do 5 rozdziału - miodzio. Teksty o dziwnych Czechach, czy Kurtisie, który się nie kwapi... (przypominają mi się stare, dobre czasy, Trent nigdy do niczego się nie kwapił xD), ale nie! Nigdy tak nie rób xD Nie rozpalaj czytelników, gdy naTrentny ma pocałować Larę a tu nagle sms... =.= no weeeź, co to ma być :D Ale rozdział szósty i to magiczne "możesz mi zaufać...". Tak tak. Mogą sobie zaufać, a potem któreś i tak coś odwali, że się wszystko spie.przy i się rozejdą, żeby do siebie wrócić... ach, kocham te perypetie. Pisz next! :* Buziaki!

    Nick Lilka11

    Stronka: heavenly-legend.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń