Rozdział 10: Walc
Elegancki prom do złudzenia przypominało ten, który
oglądać możemy w filmie „Titanic”. Nie przypominał wnętrza statku, lecz
luksusowe apartamenty. Oczywiście, ceny były równie „luksusowe”, ale czy
maksymalny komfort ma swoją cenę?
Podróż do Petersburga trwać miała
dziewięć dni. Poczucie straconego czasu nie pozwalało Larze usiedzieć w
miejscu. Dopiero po czterech dniach pogodziła się z tym faktem i nie chodziła
wściekła jak osa. Nawet ignorowanie znów natrętnego Trenta wychodziło jej
świetnie i doszła już w tym do perfekcji.
Dopiero po tym czasie, na promie, który przewoził ponad trzysta osób, w tłumie dostrzegła znajomą, dawno niewidzianą twarz.
Dopiero po tym czasie, na promie, który przewoził ponad trzysta osób, w tłumie dostrzegła znajomą, dawno niewidzianą twarz.
- Łuka? – zapytała, gdy opierała się
o balustradę i podziwiała zachód słońca, a obok niej pojawił się czarnowłosy,
wysoki, przystojny mężczyzna o wściekle zielonych oczach.
- Lara! – zawołał wesoło na jej widok i natychmiast rzucił się, by uściskać starą znajomą.
- Lara! – zawołał wesoło na jej widok i natychmiast rzucił się, by uściskać starą znajomą.
- Do Petersburga? – odezwała się
Croft, z trudem łapiąc powietrze; Łuka należał do osób wyjątkowo wylewnych i o
mało z radości nie udusił dawnej przyjaciółki.
- Tak – potwierdził, smutniejąc
trochę. – Mama zachorowała i jadę ją odwiedzić. A ty po co tu jesteś?
- Biznes – odparła krótko; nie
chciała wtajemniczać niepotrzebnych osób, by nie narażać ich na
niebezpieczeństwo. Łuka znał Larę na tyle dobrze, by nie zadawać pytań.
Do rozmawiających podeszła jasnowłosa, ładna dziewczyna.
Do rozmawiających podeszła jasnowłosa, ładna dziewczyna.
- Przedstawisz mnie? – zapytała z
uśmiechem.
Przedstawił Larze swoją siostrę,
Katję. Po wymianie paru uprzejmościowych formułek, pojawił się Trent. Znów
wszyscy się prezentowali. Croft uważnie obserwowała rozmówców i z trudem
powstrzymywała śmiech, bo każdy z grona prezentował zupełnie inny humor – Łuka tryskał
radością, Katja siliła się na uprzejmość mimo widocznego zmęczenia, a minę
Kurtisa określić można było jedynie jako skwaszoną.
- Wybieracie się dziś na wieczorek
pokerowy? – zapytała Katja.
Lara chciała potwierdzić, lecz Trent
niespodziewanie odezwał się, zerkając na współpracowniczkę porozumiewawczo:
- Oczywiście, że nie. Mamy trochę do
zrobienia.
- Co niby…? – zaczęła Croft, lecz
tym razem przerwał jej Łuka:
- Och, naprawdę szkoda. Ale jutro na
przyjęciu pojawicie się, prawda?
- Tak, tak, z pewnością – odparowała
Lara na tyle szybko, by Kurtis nie mógł odezwać się wcześniej.
- Co to niby za robota? – zapytała
ostro Croft, gdy już z Kurtisem znaleźli się w swoim apartamencie.
- Musimy namierzyć członka Lux
Veritatis, który ma dostęp do Wody Światła – oznajmił szybko, otwierając
laptopa. – Mam jego imię, nazwisko, adres.
- Nie możemy tego zrobić później?
- Nie. Musimy jeszcze ustalić, gdzie
zdobędziemy broń, z kim rozmawiać po drodze, uprzedzić mężczyznę o wizycie…
- Naprawdę, musimy to zrobić dzisiaj? – spytała znów z
niedowierzaniem Lara, choć odpowiedzi się nie doczekała; zresztą i tak ją
znała.
„Od tego mnie nie odwiedziesz!” –
myślała Croft triumfalnie następnego wieczoru, krocząc przez ogromną, białą
salę z kryształowym żyrandolem na środku. Miała na sobie ciemnobrązową suknię
wieczorową. Pasowała do reszty towarzystwa, równie wystrojonego. Rozglądała się
za Łuką i Katją, lecz myślała wciąż o Kurtisie. Dlaczego zachowuje się, jakby
za wszelką cenę nie chciał, aby ona spotykała się ze starymi znajomymi?
Ostatnio w ogóle dziwnie mówił, działał – od tej koszmarnej nocy.
- Lara! – Katja pomachała w jej
stronę. Croft z uśmiechem podeszła do rodzeństwa.
- Jak się bawicie? – zagadnęła.
- Och, zapowiada się wspaniale.
Niedługo przyjdzie orkiestra. Będą grać walce i tym podobne – odparł z
uśmiechem Łuka. A po chwili dodał: - Chciałbym cię prosić o pierwszy taniec.
- Dobrze – odrzekła z uśmiechem. -
Ale uprzedzam, że tancerka ze mnie marna.
-
Nie szkodzi.
Do rozmawiających podszedł Trent.
Przywitał się i zaczął rozmowę na jakiś błahy temat. Uwadze Lary nie uszło, że
na jego widok Katji zaświeciły się oczy. Zresztą nie była odosobniona – wiele
kobiet spoglądało na Kurtisa z prawie chorą fascynacją. Nawet Croft musiała
przyznać, że w smokingu jej współpracownik wyglądał wyjątkowo atrakcyjnie.
Przybyła orkiestra i nagrodzono ją
brawami jeszcze przed rozpoczęciem występu. W trakcie strojenia instrumentów
Łuka demonstracyjnie wyciągnął ramię w stronę Lary. Ta ujęła go pod rękę,
wkroczyli na parkiet i oczekiwali na pierwsze nuty.
Gdy rozległa się szybka, kojąca
melodia, pary rozpoczęły taniec.
Nie można powiedzieć, żeby Larze i
Łuce wszystko wychodziło rewelacyjnie, ale żadne z nich niespecjalnie tym się
przejmowali.
- Więc ten Trent… to twój facet? –
odezwał się beztrosko Łuka po jakimś czasie.
- Nie, skąd – zaprzeczyła niespokojnie
jego partnerka. – Wplątaliśmy się w tę samą aferę… To tylko biznes.
- Cóż, to dobrze wiedzieć. Ale
zerknij w prawo.
Croft posłusznie odwróciła głowę i
ujrzała Trenta; także tańczył, ale widocznie wybrał pierwszą z brzegu
partnerkę. Ona ledwo nadążała za mężczyzną, ten zaś automatycznie wykonywał
wszystkie kroki i nie odrywał wzorku od Lary. Ta prawie straciła równowagę, bo
niespodziewanie Łuka zaczął serię obrotów diagonalnych.
- Chyba jest o ciebie wyjątkowo
zazdrosny –wyszczerzył zęby.
- Hm… Nie. Chyba się boi, że coś
wygadam i dlatego mnie śledzi.
- Cóż… dla mnie to wygląda nieco
inaczej.
Przestano grać szybkiego walca; od
razu rozległ się inny, wolniejszy.
Lara opuściła ramę i parę razy
strząsnęła ręce. Po chwili znów trzymała ramę i czekała na rozpoczęcie walca
angielskiego. Była odprężona, bo szedł jej on o wiele lepiej niż walc wiedeński.
Wykonali zaledwie jedną frazę, gdy
nagle, jakby na potwierdzenie wcześniejszych słów Łuki, przed Larą pojawił się
Kurtis. Brutalnie wypchnął jej partnera i oznajmił: „Odbijany”, po czym zaczął
tańczyć z Croft.
- To było… niekulturalne! –
zawołała. Nie mogła po prostu się wyrwać, bo akurat znajdowali się daleko od
końca parkietu, a przejść między lawirującymi wolno parami byłoby trudno.
- Tak – potwierdził. – Ale chyba ty
nie będziesz mnie uczyła zasad dobrego wychowania, prawda?
- Czemu niby nie?
- Unikasz mnie bardzo skutecznie od
kilku dni.
Poczuła, jak robi się czerwona ze złości. Cudem udało się jej opanować już po pierwszym wypowiedzianym zdaniu.
Poczuła, jak robi się czerwona ze złości. Cudem udało się jej opanować już po pierwszym wypowiedzianym zdaniu.
- Ja cię unikam?! To ty obserwujesz
mnie bez przerwy i nie odzywasz się ani słowem. Może nie życzę sobie twojego
towarzystwa?
- Jesteś na nie skazana.
- Nie. Jestem skazana na współpracę, a to różnica.
Wtedy przestał patrzeć na wprost i
zerknął na partnerkę; ona także nieco przekręciła głowę, tak że teraz
obserwowali swoje twarze, nie przestając wykonywać kroków.
- Może liczę na coś więcej niż na
współpracę?
- Nie powinieneś. Ja odróżniam stosunki służbowe od
prywatnych i od ciebie wymagam tego
samego.
Uśmiechnął się z irytującą pewnością
siebie.
- Nie mam zamiaru. I zobaczysz, że ciebie
też do tego przekonam.
- Nie –wykrztusiła, teraz już cała
czerwona ze złości i skrępowania. Tym razem nie zwracając uwagi na tańczących,
przemaszerowała szybko przez salę. Po drodze minęła Katję, która szła w jej
stronę.
- Łuka mówi… - zaczęła dziewczyna,
lecz nie skończyła, bo Croft minęła ją bez słowa. – Co się jej stało? –
zapytała Kurtisa, który stał wciąż na parkiecie. Nagle pochwycił przybyłą Katję
w ramiona i powiedział głębokim, miękkim głosem:
- Masz piękne oczy…
Tej samej nocy Lara czekała do późna
na powrót Kurtisa, aby przeprowadzić z nim na chłodno ważną rozmowę. Chodziła
po pokoju w tą i z powrotem, a w głowie rozbrzmiewało jej „może liczę na coś
więcej?” Nagle widziała przed sobą jego twarz i wyobrażała sobie, jakby to
było, gdyby byli razem. Wspólne podróże, kolacje, wieczory, noce… Za każdym razem
mówiła sobie „Nie! Paranoja/ idiotyzm/ pomyłka” i wbijała palce w swoje gęste,
kasztanowe włosy, przysiadała na kanapie. Ponieważ czekała dobre trzy godziny,
wiele razy powtarzała ten ruch.
Lecz
czekała na próżno – chłopak nie zjawił się na noc.
„To
nie moja sprawa” powtarzała sobie i wyobrażała sobie, że Kurtis spędza ten czas
z jakąś dziewczyną z przyjęcia… Wściekała się, ale w końcu sama zganiła się za
„nieodróżnianie stosunków służbowych od prywatnych” i poszła spać.
Kurtis zjawił się nad ranem.
Croft
słyszała, gdy przyszedł, lecz udawała, że śpi. Nie miała ochoty ani energii na
rozmowy. Gdy tylko usłyszała jego chrapanie, wstała. W miarę cicho przemknęła
się do łazienki i ubrała. Była szósta rano, lecz ona czuła się całkiem
wypoczęta.
Napytanie „jak wygląda dokładnie wygląda Łuka?” śmiało odprawiam do Christiana Bale’a. ^^
A co do rozdziału: kocham brazylijskie telenowele. Tyle w tym temacie.
~Pati-Ann
OdpowiedzUsuń20 sierpnia 2011 o 19:51
Zaczynając od końca pod rozdziałem: w moim opowiadaniu brazylijskie seriale kochała Cornelia, nie czytałaś pierwszej części, to może nie wiesz. ;-) A powiem Ci, że ja niestety nie przepadam. ;-) Co do rozdziału: Ooooo pan Trent zazdrosny o Larę! Najwyraźniej Larze to sprawiało przyjemność, miałam wrażenie, że specjalnie poszła na ten bal i tańczyła z Łuką, aby Kurtisowi zrobić na złość. Ale i tak wyszło, że to jej wina, bo jego unikała. Ta dwójka sama sobie szkodzi! ;-) No i Trent nie wrócił na noc… podejrzewam, że zajął się panią Katją, bo przy ostatniej rozmowie powiedział jej, że ma piękne oczy. ;-) Oczywiście, mogę się mylić. ;-) Szkoda tylko, że Lara nie zdążyła przeprowadzić tej chłodnej rozmowy. ;-) Rozdział bardzo przyjemny, taki inny. Cała ta atmosfera na promie, bal, bardzo mi się podobała. ;-) No i nie mogę się doczekać, jak w następnym rozdziale spotkają się Kurtis z Larą, to może być niezłe. ;-) I skoro Łuka wygląda jak Christian Bale (nasz Batman, nikt go nie pobije! xD), to nie dziwię się, że Lara z nim zatańczyła. Ja też bym to zrobiła. ;-) Pozdrawiam ciepło, buziaki! ;-**
~pettitka16
OdpowiedzUsuń21 sierpnia 2011 o 20:23
no no, kurtis niby taki chłodny w stosunku do larci a tu jednak mu na niej zależy ;p . jacyś nowi bohaterzy. łuka (batman) już mi się podoba. lubię tego aktora :D po części za atrakcyjność :) trent nie wrócił na noc ? uuu ciekawe czy zrobił to żeby w croft wzbudzić zazdrość, raczej tak. fajny rozdzialik < 33 buziaki
~http://tr-aod-return.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń26 sierpnia 2011 o 17:45
O boziuniu, rozdział jest boski, wręcz idealny! :D Na takie coś czekałam już od dawna ;>.
~tr-aod-return.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń26 sierpnia 2011 o 17:49
A po krótkim ochłonięciu w końcu mogę wyrazić normalną opinię.Nastrój jest niesamowity, bal, prom.. Miła odskocznia od perypetii dwójki naszych bohaterów. Mam nadzieję, że Kurt nic głupiego nie zrobi w tej zazdrości. To rozmyślanie Lary… co by było, gdyby byli razem… jest to wprost wzruszające. Nie odrzuciła w końcu tej myśli tak do końca, a u niej to rzadkość.Cudowny rozdział. Wszystko, co w nim jest zawarte idealnie się łączy. Oby 11 była utrzymana w tych klimatach ;>.
~Nasty
Usuń28 sierpnia 2011 o 12:30
Mogę zapewnić, że rozdział 11 jest zdecydowanie w takim klimacie. Ale tam te „klimaty się kończą”. no nic nie moze trwać wiecznie :))
~M.Croft
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2011 o 19:13
Brazylijska telenowela? Eeee…Nie było łez i ‚scen’ przy ludziach;) Gdyby Lara i Kurtis nie byli tak skorzy do robienia sobie na złość, byłoby o wiele łatwiej, ale jak wiadomo, jak jest łatwo to nie jest ciekawie. Więc jednak rozdział ma coś wspólnego z brazylijską telenowelą:)
~Nasty
Usuń28 sierpnia 2011 o 12:29
Oczywiście, ze ma! Takie miłostki, zazdrości, intrygi… a poza tym jak Ci się podoba? :)
~Lilka11
OdpowiedzUsuń30 października 2011 o 11:32
”wiele kobiet spoglądało na Kurtisa z prawie chorą fascynacją.” BUHAHAHA znam to z autopsji :D Cóż, ja nie lubię brazylijskich tasiemców, ale uwielbiam Twoje opowiadanie i w życiu bym nie powiedziała, że jest to rozdział rodem wyjęty z telenoweli xD Jest przemistrzowski, szczególnie dialogi na wysokim poziomie ! Ciekawa odskocznia od mrocznych i smutnych scen. I nie mogę się doczekać, co będzie dalej, na szczęście mam jeszcze kilka rozdziałów do zaliczenia xD