piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 10

Rozdział 10: Walc
            Elegancki  prom do złudzenia przypominało ten, który oglądać możemy w filmie „Titanic”. Nie przypominał wnętrza statku, lecz luksusowe apartamenty. Oczywiście, ceny były równie „luksusowe”, ale czy maksymalny komfort ma swoją cenę?
            Podróż do Petersburga trwać miała dziewięć dni. Poczucie straconego czasu nie pozwalało Larze usiedzieć w miejscu. Dopiero po czterech dniach pogodziła się z tym faktem i nie chodziła wściekła jak osa. Nawet ignorowanie znów natrętnego Trenta wychodziło jej świetnie i doszła już w tym do perfekcji.
            Dopiero po tym czasie, na promie, który przewoził ponad trzysta osób, w tłumie dostrzegła znajomą, dawno niewidzianą twarz.
            - Łuka? – zapytała, gdy opierała się o balustradę i podziwiała zachód słońca, a obok niej pojawił się czarnowłosy, wysoki, przystojny mężczyzna o wściekle zielonych oczach.
            - Lara! – zawołał wesoło na jej widok i natychmiast rzucił się, by uściskać starą znajomą.
            - Do Petersburga? – odezwała się Croft, z trudem łapiąc powietrze; Łuka należał do osób wyjątkowo wylewnych i o mało z radości nie udusił dawnej przyjaciółki.
            - Tak – potwierdził, smutniejąc trochę. – Mama zachorowała i jadę ją odwiedzić. A ty po co tu jesteś?
            - Biznes – odparła krótko; nie chciała wtajemniczać niepotrzebnych osób, by nie narażać ich na niebezpieczeństwo. Łuka znał Larę na tyle dobrze, by nie zadawać pytań.
            Do rozmawiających podeszła jasnowłosa, ładna dziewczyna.
            - Przedstawisz mnie? – zapytała z uśmiechem.
            Przedstawił Larze swoją siostrę, Katję. Po wymianie paru uprzejmościowych formułek, pojawił się Trent. Znów wszyscy się prezentowali. Croft uważnie obserwowała rozmówców i z trudem powstrzymywała śmiech, bo każdy z grona prezentował zupełnie inny humor – Łuka tryskał radością, Katja siliła się na uprzejmość mimo widocznego zmęczenia, a minę Kurtisa określić można było jedynie jako skwaszoną.
            - Wybieracie się dziś na wieczorek pokerowy? – zapytała Katja.
            Lara chciała potwierdzić, lecz Trent niespodziewanie odezwał się, zerkając na współpracowniczkę porozumiewawczo:
            - Oczywiście, że nie. Mamy trochę do zrobienia.
            - Co niby…? – zaczęła Croft, lecz tym razem przerwał jej Łuka:
            - Och, naprawdę szkoda. Ale jutro na przyjęciu pojawicie się, prawda?
            - Tak, tak, z pewnością – odparowała Lara na tyle szybko, by Kurtis nie mógł odezwać się wcześniej.

            - Co to niby za robota? – zapytała ostro Croft, gdy już z Kurtisem znaleźli się w swoim apartamencie.
            - Musimy namierzyć członka Lux Veritatis, który ma dostęp do Wody Światła – oznajmił szybko, otwierając laptopa. – Mam jego imię, nazwisko, adres.
            - Nie możemy tego zrobić później?
            - Nie. Musimy jeszcze ustalić, gdzie zdobędziemy broń, z kim rozmawiać po drodze, uprzedzić mężczyznę o wizycie…
            - Naprawdę, musimy to zrobić dzisiaj? – spytała znów z niedowierzaniem Lara, choć odpowiedzi się nie doczekała; zresztą i tak ją znała.
 
            „Od tego mnie nie odwiedziesz!” – myślała Croft triumfalnie następnego wieczoru, krocząc przez ogromną, białą salę z kryształowym żyrandolem na środku. Miała na sobie ciemnobrązową suknię wieczorową. Pasowała do reszty towarzystwa, równie wystrojonego. Rozglądała się za Łuką i Katją, lecz myślała wciąż o Kurtisie. Dlaczego zachowuje się, jakby za wszelką cenę nie chciał, aby ona spotykała się ze starymi znajomymi? Ostatnio w ogóle dziwnie mówił, działał – od tej koszmarnej nocy.
            - Lara! – Katja pomachała w jej stronę. Croft z uśmiechem podeszła do rodzeństwa.
            - Jak się bawicie? – zagadnęła.
            - Och, zapowiada się wspaniale. Niedługo przyjdzie orkiestra. Będą grać walce i tym podobne – odparł z uśmiechem Łuka. A po chwili dodał: - Chciałbym cię prosić o pierwszy taniec.
            - Dobrze – odrzekła z uśmiechem. - Ale uprzedzam, że tancerka ze mnie marna.
            - Nie szkodzi.                                                                   
            Do rozmawiających podszedł Trent. Przywitał się i zaczął rozmowę na jakiś błahy temat. Uwadze Lary nie uszło, że na jego widok Katji zaświeciły się oczy. Zresztą nie była odosobniona – wiele kobiet spoglądało na Kurtisa z prawie chorą fascynacją. Nawet Croft musiała przyznać, że w smokingu jej współpracownik wyglądał wyjątkowo atrakcyjnie.
            Przybyła orkiestra i nagrodzono ją brawami jeszcze przed rozpoczęciem występu. W trakcie strojenia instrumentów Łuka demonstracyjnie wyciągnął ramię w stronę Lary. Ta ujęła go pod rękę, wkroczyli na parkiet i oczekiwali na pierwsze nuty.
            Gdy rozległa się szybka, kojąca melodia, pary rozpoczęły taniec.
            Nie można powiedzieć, żeby Larze i Łuce wszystko wychodziło rewelacyjnie, ale żadne z nich niespecjalnie tym się przejmowali.
            - Więc ten Trent… to twój facet? – odezwał się beztrosko Łuka po jakimś czasie.
            - Nie, skąd – zaprzeczyła niespokojnie jego partnerka. – Wplątaliśmy się w tę samą aferę… To tylko biznes.
            - Cóż, to dobrze wiedzieć. Ale zerknij w prawo.
            Croft posłusznie odwróciła głowę i ujrzała Trenta; także tańczył, ale widocznie wybrał pierwszą z brzegu partnerkę. Ona ledwo nadążała za mężczyzną, ten zaś automatycznie wykonywał wszystkie kroki i nie odrywał wzorku od Lary. Ta prawie straciła równowagę, bo niespodziewanie Łuka zaczął serię obrotów diagonalnych.  
            - Chyba jest o ciebie wyjątkowo zazdrosny –wyszczerzył zęby.
            - Hm… Nie. Chyba się boi, że coś wygadam i dlatego mnie śledzi.
            - Cóż… dla mnie to wygląda nieco inaczej.
            Przestano grać szybkiego walca; od razu rozległ się inny, wolniejszy.
            Lara opuściła ramę i parę razy strząsnęła ręce. Po chwili znów trzymała ramę i czekała na rozpoczęcie walca angielskiego. Była odprężona, bo szedł jej on o wiele lepiej niż walc wiedeński.
            Wykonali zaledwie jedną frazę, gdy nagle, jakby na potwierdzenie wcześniejszych słów Łuki, przed Larą pojawił się Kurtis. Brutalnie wypchnął jej partnera i oznajmił: „Odbijany”, po czym zaczął tańczyć z Croft.
            - To było… niekulturalne! – zawołała. Nie mogła po prostu się wyrwać, bo akurat znajdowali się daleko od końca parkietu, a przejść między lawirującymi wolno parami byłoby trudno.
            - Tak – potwierdził. – Ale chyba ty nie będziesz mnie uczyła zasad dobrego wychowania, prawda?
            - Czemu niby nie?
            - Unikasz mnie bardzo skutecznie od kilku dni.
            Poczuła, jak robi się czerwona ze złości. Cudem udało się jej opanować już po pierwszym wypowiedzianym zdaniu.
            - Ja cię unikam?! To ty obserwujesz mnie bez przerwy i nie odzywasz się ani słowem. Może nie życzę sobie twojego towarzystwa?
            - Jesteś na nie skazana.
            - Nie. Jestem skazana na współpracę, a to różnica.
            Wtedy przestał patrzeć na wprost i zerknął na partnerkę; ona także nieco przekręciła głowę, tak że teraz obserwowali swoje twarze, nie przestając wykonywać kroków.
            - Może liczę na coś więcej niż na współpracę?
            - Nie powinieneś. Ja odróżniam stosunki służbowe od prywatnych i od ciebie wymagam tego samego.
            Uśmiechnął się z irytującą pewnością siebie.
            - Nie mam zamiaru. I zobaczysz, że ciebie też do tego przekonam.
            - Nie –wykrztusiła, teraz już cała czerwona ze złości i skrępowania. Tym razem nie zwracając uwagi na tańczących, przemaszerowała szybko przez salę. Po drodze minęła Katję, która szła w jej stronę.
            - Łuka mówi… - zaczęła dziewczyna, lecz nie skończyła, bo Croft minęła ją bez słowa. – Co się jej stało? – zapytała Kurtisa, który stał wciąż na parkiecie. Nagle pochwycił przybyłą Katję w ramiona i powiedział głębokim, miękkim głosem:
            - Masz piękne oczy…

            Tej samej nocy Lara czekała do późna na powrót Kurtisa, aby przeprowadzić z nim na chłodno ważną rozmowę. Chodziła po pokoju w tą i z powrotem, a w głowie rozbrzmiewało jej „może liczę na coś więcej?” Nagle widziała przed sobą jego twarz i wyobrażała sobie, jakby to było, gdyby byli razem. Wspólne podróże, kolacje, wieczory, noce… Za każdym razem mówiła sobie „Nie! Paranoja/ idiotyzm/ pomyłka” i wbijała palce w swoje gęste, kasztanowe włosy, przysiadała na kanapie. Ponieważ czekała dobre trzy godziny, wiele razy powtarzała ten ruch.  
Lecz czekała na próżno – chłopak nie zjawił się na noc.
„To nie moja sprawa” powtarzała sobie i wyobrażała sobie, że Kurtis spędza ten czas z jakąś dziewczyną z przyjęcia… Wściekała się, ale w końcu sama zganiła się za „nieodróżnianie stosunków służbowych od prywatnych” i poszła spać.

            Kurtis zjawił się nad ranem.
Croft słyszała, gdy przyszedł, lecz udawała, że śpi. Nie miała ochoty ani energii na rozmowy. Gdy tylko usłyszała jego chrapanie, wstała. W miarę cicho przemknęła się do łazienki i ubrała. Była szósta rano, lecz ona czuła się całkiem wypoczęta.

Napytanie „jak wygląda dokładnie wygląda Łuka?” śmiało odprawiam do Christiana Bale’a. ^^
 A co do rozdziału: kocham brazylijskie telenowele. Tyle w tym temacie.

8 komentarzy:

  1. ~Pati-Ann
    20 sierpnia 2011 o 19:51

    Zaczynając od końca pod rozdziałem: w moim opowiadaniu brazylijskie seriale kochała Cornelia, nie czytałaś pierwszej części, to może nie wiesz. ;-) A powiem Ci, że ja niestety nie przepadam. ;-) Co do rozdziału: Ooooo pan Trent zazdrosny o Larę! Najwyraźniej Larze to sprawiało przyjemność, miałam wrażenie, że specjalnie poszła na ten bal i tańczyła z Łuką, aby Kurtisowi zrobić na złość. Ale i tak wyszło, że to jej wina, bo jego unikała. Ta dwójka sama sobie szkodzi! ;-) No i Trent nie wrócił na noc… podejrzewam, że zajął się panią Katją, bo przy ostatniej rozmowie powiedział jej, że ma piękne oczy. ;-) Oczywiście, mogę się mylić. ;-) Szkoda tylko, że Lara nie zdążyła przeprowadzić tej chłodnej rozmowy. ;-) Rozdział bardzo przyjemny, taki inny. Cała ta atmosfera na promie, bal, bardzo mi się podobała. ;-) No i nie mogę się doczekać, jak w następnym rozdziale spotkają się Kurtis z Larą, to może być niezłe. ;-) I skoro Łuka wygląda jak Christian Bale (nasz Batman, nikt go nie pobije! xD), to nie dziwię się, że Lara z nim zatańczyła. Ja też bym to zrobiła. ;-) Pozdrawiam ciepło, buziaki! ;-**

    OdpowiedzUsuń
  2. ~pettitka16
    21 sierpnia 2011 o 20:23

    no no, kurtis niby taki chłodny w stosunku do larci a tu jednak mu na niej zależy ;p . jacyś nowi bohaterzy. łuka (batman) już mi się podoba. lubię tego aktora :D po części za atrakcyjność :) trent nie wrócił na noc ? uuu ciekawe czy zrobił to żeby w croft wzbudzić zazdrość, raczej tak. fajny rozdzialik < 33 buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. ~http://tr-aod-return.blog.onet.pl/
    26 sierpnia 2011 o 17:45

    O boziuniu, rozdział jest boski, wręcz idealny! :D Na takie coś czekałam już od dawna ;>.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~tr-aod-return.blog.onet.pl
    26 sierpnia 2011 o 17:49

    A po krótkim ochłonięciu w końcu mogę wyrazić normalną opinię.Nastrój jest niesamowity, bal, prom.. Miła odskocznia od perypetii dwójki naszych bohaterów. Mam nadzieję, że Kurt nic głupiego nie zrobi w tej zazdrości. To rozmyślanie Lary… co by było, gdyby byli razem… jest to wprost wzruszające. Nie odrzuciła w końcu tej myśli tak do końca, a u niej to rzadkość.Cudowny rozdział. Wszystko, co w nim jest zawarte idealnie się łączy. Oby 11 była utrzymana w tych klimatach ;>.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Nasty
      28 sierpnia 2011 o 12:30

      Mogę zapewnić, że rozdział 11 jest zdecydowanie w takim klimacie. Ale tam te „klimaty się kończą”. no nic nie moze trwać wiecznie :))

      Usuń
  5. ~M.Croft
    27 sierpnia 2011 o 19:13

    Brazylijska telenowela? Eeee…Nie było łez i ‚scen’ przy ludziach;) Gdyby Lara i Kurtis nie byli tak skorzy do robienia sobie na złość, byłoby o wiele łatwiej, ale jak wiadomo, jak jest łatwo to nie jest ciekawie. Więc jednak rozdział ma coś wspólnego z brazylijską telenowelą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Nasty
      28 sierpnia 2011 o 12:29

      Oczywiście, ze ma! Takie miłostki, zazdrości, intrygi… a poza tym jak Ci się podoba? :)

      Usuń
  6. ~Lilka11
    30 października 2011 o 11:32

    ”wiele kobiet spoglądało na Kurtisa z prawie chorą fascynacją.” BUHAHAHA znam to z autopsji :D Cóż, ja nie lubię brazylijskich tasiemców, ale uwielbiam Twoje opowiadanie i w życiu bym nie powiedziała, że jest to rozdział rodem wyjęty z telenoweli xD Jest przemistrzowski, szczególnie dialogi na wysokim poziomie ! Ciekawa odskocznia od mrocznych i smutnych scen. I nie mogę się doczekać, co będzie dalej, na szczęście mam jeszcze kilka rozdziałów do zaliczenia xD

    OdpowiedzUsuń