sobota, 22 grudnia 2012

Epilog




            Epilog
            Lara siedziała w kuchni – tej samej, która teraz nasuwała wspomnienia kilku chwil.
Nie potrafiła ocenić, z jakiego powodu zalała ją wtedy fala gorąca. Zapewne ze złości. Oszukiwała tak samą siebie, aż wreszcie uznała za durne, że w tylu filmach pojawia się ten motyw głównych bohaterów, nie mogących się do siebie zbliżyć z takich a innych powodów, jest po prostu oklepany. I może w filmie ma odpowiednio patetyczny nastrój, w prawdziwym życiu jednak powoduje tylko rozgoryczenie.
            - Sama stwarzam sobie problemy – stwierdziła na głos. Zabrzmiało to wyjątkowo stanowczo.
            Ledwie parę sekund później do pomieszczenia wkroczył zastępca kamerdynera. Croft miała go dość, jeszcze zanim się tu zjawił.
            - Pan Trent przybył – oznajmił. Jako niedoświadczony służący, nie do końca potrafił przekazywać informacje neutralnym tonem, dlatego jego pracodawczyni wyczuła komunikat „Czemu nie było go cały tydzień?” A może po prostu stawała się przewrażliwiona.
            - Dziękuję. Przekaż, że… - Sama nie wiedziała, jaką podjąć decyzję. Wreszcie postanowiła uzależnić ją od odpowiedzi lokaja, ażeby w razie czego było na kogo zrzucić winę za niewypał. – Czy myślisz, że przeznaczenie przychodzi ot tak, że wszystko powinno iść jak po maśle, jeśli tak ma być?
            Młody mężczyzna widocznie był zaskoczony tym pytaniem. Po chwili namysłu zawyrokował:
            - Nigdy nie idzie jak z płatka, chyba że coś, na czym nam naprawdę nie zależy. To, co ważne, jest trudne, i trzeba o to walczyć. Tak myślę. A co odpowiedzieć panu Trentowi?
            Przy tak jednoznacznej odpowiedzi, i decyzja Lary była przesądzona.
            - Już do niego idę.
            Wraz ze służącym udała się do salonu.
            Nigdy nie udało się jej wykorzenić irytującego zwyczaju zastępcy Winstona. Chłopak zawsze oznajmiał głośno i wzniośle „Lady Lara Croft!”, nim kobieta znalazła się w pokoju, gdzie oczekiwał na nią gość. Nieco zażenowana wkroczyła do salonu po tej zapowiedzi. Tam, zgodnie ze słowami kamerdynera, czekał na nią Kurtis.
Lara rzuciła mu przelotne spojrzenie. Przyszedł pewnie omówić ważną sprawę, ale ta prezentacja wyraźnie go rozbawiła. Nie potrafiła znieść jego spojrzenia, tym bardziej, że jej nie było do śmiechu.  
 Służący wyszedł.
- Mam nadzieję, że poprawiło ci to humor – wymknęło się jej. A obiecała sobie nie ironizować! Odwróciła wzrok.
Kurtis natychmiast się najeżył, gotowy do ataku, ale póki co stał spokojnie.
- Nie myśl, że cię nachodzę, albo że będę cię przekonywał. Wszyscy członkowie zmartwili się na wieść o twojej rezygnacji…
- Nie wszyscy, paru na pewno bym uszczęśliwiła. I nie, na pewno nie przyszedłeś mi nic udowadniać. Chyba paradoksalnie zestawiłeś ze sobą dwa zdania. Nie wzbudzaj we mnie poczucia żalu, bo….
- Tak, wiem, nic nie wskóram – wszedł jej w słowo. Teraz i on wpatrzył się w portret nad kominkiem.
- … bo nic nie wskórasz. Zostaję.
Znów na nią spojrzał i przekonał się, że ona także się w niego wpatruje.
- Podjęłam błędną decyzję nie za pierwszym, tylko za drugim razem. Ale to nie miała być kara.
            Lara mówiła, a on podchodził coraz bliżej. Patrzył na nią z niedowierzaniem. Kobieta nagle zaczęła wyrzucać z siebie wszystko.
            - Masz rację, teraz widzę go wszędzie, ale to choroba, tak? Chyba nie wynaleźli na to żadnych pastylek. Jak mogę oswoić się z lękiem inaczej, niż przekonując się, że to urojony strach? To coś między schizofrenią a fobią. Ale nie mam prawa wątpić, spróbuję więc… więc…
            Może nie miała nic więcej do powiedzenia, albo próbowała na siłę zapełnić ciszę, albo usiłowała nie dopuścić do słowa Kurtisa, który teraz stał w odległości pół metra od niej. Nic nie zmienia faktu, że nagle zabrakło jej słów.
            - Ty spróbujesz, czy spróbujemy oboje? – zapytał Trent.
            - No, my spróbujemy…
            Wyciągnął rękę w jej kierunku, ale Lara odsunęła się. Miała podejrzanie lśniące oczy.
            - Bez czułości proszę, dobrze? – poprosiła tonem, który zapewne uchodzić miał za pełen chłodu. W rzeczywistości jej głos załamał się znacznie.
            Zanim Kurtis zdążył odpowiedzieć „jasne”, ona zdążyła złamać własny nakaz – zrobić dwa kroki w jego stronę i wtulić się w niego. Szybko ochłonął z wrażenia i odwzajemnił uścisk. Lara trzęsła się lekko – od niepohamowanego płaczu. Taktownie udawał, że tego nie zauważa, i oznajmił tuż koło jej ucha:
            - A tak w ogóle: nikt nie cieszył się z twojego odejścia. Nie powiedziałem nikomu, że zrezygnowałaś.
            Zadrżała gwałtowniej, tym razem ze śmiechu. Odrzekła:
            - Wiem. Naiwnie liczyłeś, że nie odejdę.
            - „Naiwnie” ma zbyt negatywny wydźwięk. A ja tu się nie pomyliłem.
            - Będziesz się czepiać nawet w tak dramatycznej chwili? – zaśmiała się jeszcze raz przez łzy.
            - Myślę, że czekają nas większe problemy niż moje czepialstwo.
            Niestety, nie mylił się.   

2 komentarze:

  1. Dwa przepiękne momenty doprowadziły mnie do płaczu.
    - Ty spróbujesz, czy spróbujemy oboje? – zapytał Trent.
    - No, my spróbujemy…
    oraz ich przytulasek. Popłakałam się jak za dawnych, dobrych czasów! Takie emocje to tylko na blogach z TR.
    Nie no, Madzia, szczerze, po prostu mój dzień już jest fantastyczny, a to dopiero pierwsza. A wiesz dlaczego? Dzięki tak fantastycznej, radosnej wizji Lary w Lux Veritatis. A już myślałam, że to definitywny koniec z tym nożem, i taki smutny, ale na szczęście to przemianowałaś w super happy zakończenie! Ja się cieszę i śmieję się razem z Kurtisem z tego zapowiadania Lary jako Lady :D.
    No to co, czekamy na AoD 3, no i buziaki, dziękujemy za przepiękny epilog :*!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie epilog! Aż miło, bo myślałam, że się nie doczekam! ;)

    Tego lokaja to bym na zbity pysk wyrzuciła, już bym wolała sama sprzątać chatę i gotować niż słuchać tak kretyńskich zapowiedzi! To i tak cud, że Lara jakoś na to zmrużyła oko i jakby nigdy nic weszła do pokoju. ;)

    Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego, że Lara z Kurtisem zdecydują się jednak na pokojową współpracę po wcześniejszej akcji z nożem. Croft przemyślała sprawę i całe szczęście, bo dzięki temu mamy happy end.

    Miło jak się przytulili, mnie też to rozczuliło. Bo brakowało mi tego, całkiem niedawno to się jeszcze kłócili, stanowczo za dużo tego było. Ale tutaj na końcu znowu się droczyć zaczęli!xD Hehe widać wytrzymać nie mogą bez dogryzania sobie nawzajem.;)

    Przyłączam się do wypowiedzi Pati, dziękujemy za epilog, za szczęśliwe zakończenie i czekamy na nową część! ;*

    OdpowiedzUsuń