Rozdział 19: Reanimacja
Przemowa
Karela brzmiała jak następuje:
- Cieszę
się, że zebraliśmy się tu wszyscy, by dokończyć dzieło Eckhardta.
- Nie chcę dokładnie opowiadać historii naszej organizacji. Wszyscy świetnie ją znamy. Chciałbym jednak podkreślić to, co jest dla nas najważniejsze.
- Nie chcę dokładnie opowiadać historii naszej organizacji. Wszyscy świetnie ją znamy. Chciałbym jednak podkreślić to, co jest dla nas najważniejsze.
- Wszyscy bolejemy po stracie mistrza
Eckhardta. Mylicie się, sądząc, że zginął z rąk kobiety, która stoi po mojej
prawej stronie – Wskazał dłonią w kierunku stojącej najbliżej niego osoby. –
Lara Croft nie zabiła Eckhardta. Ona pomogła dopełnić dzieło. To ona pomogła
dostarczyć Malowidła Obscure’a i utworzyć Sanglif. Nie potrzebujemy więcej
dowodów na jej lojalność. Dziękujemy, panno Croft – demonstracyjnie ukłonił się
w jej stronę.
- Kto zatem zabił mistrza? Moi drodzy, chyba zgodzicie się, że nie ma to w tej chwili znaczenia. Nie wolno nam kierować się nienawiścią, zemstą ani żądzą władzy. Pamiętajmy, po co została utworzona Kabała – by przywrócić dawny porządek. Będziemy czuwać nad tym, by wokół nas panowała miłość i pokój – a one wynikają ze sprawiedliwości. Ale nawet tak wzniosłe idee jak nasze potrzebują silnych środków.
- Kto zatem zabił mistrza? Moi drodzy, chyba zgodzicie się, że nie ma to w tej chwili znaczenia. Nie wolno nam kierować się nienawiścią, zemstą ani żądzą władzy. Pamiętajmy, po co została utworzona Kabała – by przywrócić dawny porządek. Będziemy czuwać nad tym, by wokół nas panowała miłość i pokój – a one wynikają ze sprawiedliwości. Ale nawet tak wzniosłe idee jak nasze potrzebują silnych środków.
- Dlatego dziś ożywiamy Cubiculum. Śpiący to
potomek człowieka i anioła – istoty ludzkiej i niedoskonałej oraz boskiej i
nieskalanej. Z jego pomocą odżywimy rasę nefilmów. Z nimi przekonamy ludzi, że
czas na powrót do przeszłości.
Teraz
wreszcie zebrani mogli dać upust swej radości: klaskali i wiwatowali. Z
początku, gdzieś z tyłu, dały się słyszeć gwizdy i bluźniercze skargi, szybko
jednak ucichły.
Kurtis
stał z tyłu, razem z pozostałymi więźniami. Widział i słyszał, co dzieje się na
podium – scenie, na której grał Karel.
Słuchał
i dziwił się, że ludzie wierzą w to, co mówi Joachim. Nie dostrzegali, że to
wszystko jest niemożliwe? Karel kazał łapać Croft, bo ona zabiła Eckhardta.
Dobrowolnie nie dostarczyła Malowidła, lecz musiała je oddać.
W sumie
co w tym dziwnego? Świadkami tego byli tylko martwi wspólnicy: Muller, Boaz,
Eckhardt, Gunderson… Właśnie, gdzie jest Gunderson? Powinien stać gdzieś z
tyłu, by dowodzić eskortą więźniów. Kurtis rozejrzał się, ale nie dojrzał
przywódcy sił zbrojnych.
„Z nimi przekonamy ludzi, że czas na powrót do przeszłości.” Przekonamy siłą, czyli rozpoczniemy wojnę. Gdzie te miłość, pokój i sprawiedliwość?
„Z nimi przekonamy ludzi, że czas na powrót do przeszłości.” Przekonamy siłą, czyli rozpoczniemy wojnę. Gdzie te miłość, pokój i sprawiedliwość?
Teraz
nie słuchał już przemowy. Dostrzegł Larę, ale z tej odległości nie widział jej
twarzy. Postarał się nie być zaskoczony widokiem jej rozpromienionej twarzy.
Ale
Kurtis wiedział, dlaczego Lara bezgranicznie wierzy w to, co mówi Karel. Starał
się o tym nie zapominać i umieć rozpoznać zagrożenie, gdy przyjdzie co do
czego.
Kurtis
zrozumiał momentalnie: zaraz miało się rozpocząć ożywianie Cubiculum.
Zawołał:
„teraz!”, co wielu członków Kabały uznało za przynaglający okrzyk kogoś ze
swoich. Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, co właściwie się dzieje,
większość więźniów nieoczekiwanie krzyknęła.
Na
scenie zaczęło się coś dziać, powstało jakieś zamieszanie. Ktoś coś przyniósł,
ktoś coś znosił z podium. Mimo wyczuwalnego rozgorączkowania organizatorzy
starali się wszystko rozciągnąć i nadać odpowiednio dostojną oprawę całemu
rytuałowi.
Karel
stał spokojnie i patrzył, jak ostatnia osoba wnosi drewnianą skrzynię i wyciąga
z niej Sanglif, po czym kładzie na stole. Z niecierpliwością i podnieceniem
oczekiwał, aż wreszcie będzie mógł przystąpić do działania.
Gdy
wszystko było gotowe, podszedł powoli do stołu. Zerknął na Larę; wpatrywała się
w niego jak w obrazek.
Karel
drżącą ręką zapalił i otworzył Księgę Magii Enochiańskiej na odpowiedniej
stronie. Już brał do dłoni Sanglif, gdy rozpętało się piekło.
Usłyszał
krzyk. Widział, jak stojący z tyłu rozerwali krępujące ich łańcuchy, które
opadły, jakby były papierowym ozdobami choinkowymi. Cała świątynia zadrżała w
posadach, część dachu zawaliła się. Pył uniósł się kilka metrów nad ziemią. Rozlęgł
się szczęk otwieranych ogromnych wrót. Z brudnego obłoku wyłonili się ci sami,
którzy przed chwilą rozrywali kajdany oraz paru nowych. Jak na komendę,
równocześnie wyciągnęli broń i rozpoczęli ostrzał.
Kurtis
nie miał wprawy w dowodzeniu, lecz jeden z zakonowców – owszem. Był to zresztą
ten sam, który zorganizował broń. Trent miał to szczęście, że któryś z innych
członków Lux Veritatis powiedział mu wcześniej, iż wśród strażników Kabały jest
paru szpiegów. z nich znał się na dowodzeniu. Ale na głowie Kurtisa pozostało
planowanie akcji.
Widział,
jak Karel schował się za kamiennym stołem. Lara wciąż stała nieruchomo. Trent
próbował coś do niej krzyknąć, albo skorzystać ze swoich zdolności
telepatycznych, ale nic do niej nie docierało.
Podbiegł
do dowodzącego atakiem.
- Ta
dziewczyna! – zawołał. – Ona musi przeżyć! Tylko przyda się nam jeszcze jeden egzorcysta!
Dowódca
pokiwał głową. Na jego znak zakonowcy* zmienili kierunek ostrzału. Atakowali
teraz spanikowanych członków Kabały. Uciekinierzy cisnęli się do wszystkich
drzwi z wyjątkiem tych głównych, którymi włamała się spora część pozostałych
członków Lux Veritatis i teraz ich pilnowała. Paru mężczyzn z Kabały próbowało
powiększyć wyrwę w murze, aby ewakuować się tamtędy.
Panował
straszny zamęt. Rozlegały się wrzaski, zagłuszane przez strzały z broni palnej
oraz obsypujące się kawałki sufitu i ścian. Spod kopuły nadal wydobywało się
dziwne światło. Unoszący się w powietrzu pył drażnił oczy i płuca, i pachniało
kurzem. Piękne ornamenty świątyni, przerobionej niegdyś na meczet, niszczyły
kule.
Kiedy
całkowicie zaprzestano ostrzału prezbiterium, jeden z wyznaczonych do tego
zadania członków Lux Veritatis, podbiegł za ołtarz, uzbrojony w Okruch z
Periaptu. Tuż za nim - zgodnie z planem – podążyło kilku pomocników oraz –
niezgodnie z planem – Kurtis. Grupa wyznaczonych rzuciła się na przywódcę
Kabały, zaś Trent podbiegł w kierunku Lary. Stała nadal nieruchomo. Uznał to za
jakiś szok.
- Halo,
Croft! To Lux…
- Nie,
nie! – zawołała, gdy tylko dotknął jej ramienia i odbiegła kawałek. Dopiero po
chwili zorientował się, dokąd i po co uciekła.
Grupa
ludzi nasłanych na Karela rozpoczęła atak. Mieli zamiar rozpocząć walkę wręcz,
osłabić przeciwnika i wtedy wbijać w jego ciało Okruchy. Jednak Karel miał w
ręku Sanglif. Nefilim użył mocy –jakiś błyszczący, tęczowy proszek rozbłysł i
po chwili zakonowcy leżeli na ziemi.
Lara
biegła w stronę Karela, przyśpieszyła i znalazła się w jego ramionach. Nad jej
barkiem mężczyzna rzucił spojrzenie Kurtisowi – był jasne, że teraz nikt nie
mógł go zaatakować, bo oznaczałoby to też uśmiercenie Croft. Trent stał
bezradnie i mógł jedynie przyglądać się, jak oboje cofają się ku wyjściu.
Trwało
to tylko moment. Któryś z leżących zakonowców poczekał, aż dwójka ludzi minie
go, i wtedy wbił pierwszy Okruch z całej siły w lewą nogę Karela, tuż pod
kolanem.
Zraniony zawył, Lara wyzwoliła się z jego uścisku i
porządnie skopała leżącego. Widząc ten atak, Kurtis wciąż nie reagował, bo
podejrzewał, że zostałby podobnie potraktowany. Dołączyła do kuśtykającego Joachima,
lecz tuż za nimi już podążał drugi uzbrojony w Okruch. Poszkodowany znów
zarobił – tym razem w okolicę prawej łopatki. Ten wróg był bardziej ostrożny i
tuż po zadaniu ciosu – zrobił unik.
Karel
wyraźnie osłabł. Lara też wydawała się zmęczona, ale adrenalina nie pozwalała
jej usiedzieć w miejscu. Mężczyzna osuwał się powoli po jej ramieniu, aż
wreszcie musiał przysiąść na podłodze. Ona także przyklękła naprzeciwko niego,
coś mówiła. Ujmowała jego twarz w obie dłonie, potrząsała nim, próbowała wyjąć
Okruchy. Była wyraźnie przerażona i coraz bardziej zmęczona. Karel niemal leżał
na podłodze, a ona – tuż przy nim.
Trzeci
nasłany z kawałkiem Periaptu chciał zaatakować, ale Karel znów wybronił się
Sanglifem. Był jednak tak słaby, że broń wypadła mu z ręki tuż po tym, jak
zaatakował. Kurtis przemierzył dzielącą ich odległość, w biegu pochwycił
ostatni sztylet. Croft momentalnie zerwała się do walki. Trent odepchnął ją z
większą siłą, niż była potrzebna – dziewczyna i tak ledwo trzymała się na
nogach. Ostatni Okruch został wbity gdzieś między żebra Karela. Kurtis
wiedział, co wydarzy się za kilka sekund, toteż wykrzyknął ostrzeżenie na całą
salę:
- Trzeci
Okruch!
Zakonowcy
poukrywali się za ścianami i filarami. Kurtis wziął na ręce ledwie przytomną i
szamoczącą się z bólu Larę i przeniósł ją za ołtarz – na stronę przeciwną niż
ta, za którą poprzednio chronił się Karel. Niedobici członkowie Kabały uciekali
przez zdewastowane drzwi, ale zbyt dużo starało się tamtędy przecisnąć, więc
nie wszyscy zdążyli ukryć się przed niszczycielskim, białym światłem.
Wszystko żywe, co stało na drodze, było pochłaniane.
Wszystko żywe, co stało na drodze, było pochłaniane.
Croft
siedziała oparta plecami o ołtarz. W tym blasku i nienaturalnej ciszy musiała
wszystko sobie poukładać. Nic nie rozumiała. Pamiętała wszystko dokładnie i
wiedziała, skąd się tu wzięła. Ale nagle jakby zamieniła się umysłem kimś innym – jakby przyjęła całkiem odmienny
punkt widzenia.
Kurtis
siedział tuż obok i próbował ujrzeć jej twarz, ale przez światło było to
niemożliwe, więc szybko zamknął oczy, by nie oślepnąć.
Gdy
rażąca biel przestała przebijać się przez jego powieki, natychmiast je uniósł.
Nie spodziewał się takiego widoku.
Lara
leżała na podłodze na brzuchu, z głową zwróconą w jego stronę i patrzyła na
niego z przerażaniem. Przeczołgał się do niej, bo był zbyt skołowany, aby
stanąć na nogach. Wpatrywała się w niego, jakby chciała coś wyjaśnić.
- Wiem,
wszystko wiem – oznajmił, nie patrząc jej w oczy. Delikatnie przewrócił ją na
plecy…
A ona
natychmiast zaczęła się skręcać, szamotać, drżeć i wrzeszczeć.
*
w ramach ciekawostki: Word z niesamowitym zaparciem przekręca „zakonowcy” na „zakon owcy”. Nie użyłam nazwy „zakonnicy”, bo nie pasuje mi to do Kurtisa.
w ramach ciekawostki: Word z niesamowitym zaparciem przekręca „zakonowcy” na „zakon owcy”. Nie użyłam nazwy „zakonnicy”, bo nie pasuje mi to do Kurtisa.
~M.Croft
OdpowiedzUsuń24 lutego 2012 o 15:44
Ufff…Jak dobrze, że wszystko wróciło do normy!Drugi rozdział faktycznie dobry, ale przecież żaden nie był zły;)
~Pati.
OdpowiedzUsuń24 lutego 2012 o 17:15
Madzia, uduszę gołymi rękami!To ja tu się już pogodziłam z tym, że Kurcio nie żyje, a ty tu nagle wyskakujesz, że sobie siedzi w ciepłej celi i ma się wspaniale?! Zabiję, zabiję!!Chociaż… nie, nie mogę, kurczę ;(Rozdziały są tak wspaniałe, że nie mogę doczekać się tylko, co tam stworzysz dalej *.*.I klimacik idealnie oddający muzykę do ,,Łez Słońca” *.*…. cudownie. I znów się spotkali ci nasi mali bohaterowie. W niezbyt sprzyjających okolicznościach, ale w końcu :P.Tylko musisz jeszcze wyjaśnić dlaczego Lara broniła Karela… Intryguje mnie to.
~Pati-Ann
OdpowiedzUsuń28 lutego 2012 o 16:50
Drugi rozdział rzeczywiście lepszy od poprzedniego, bo się więcej dzieje. ;) Aczkolwiek podobały mi się oba i strasznie się cieszę, że Kurtis jednak jest, prawdziwy i żywy, bo chwilami już sądziłam, że nigdy go nie było, a Lara tylko go sobie wyobrażała. ;)W sumie nieostrożni byli Ci wszyscy, którzy chcieli ożywić Śpiącego w tak demonstracyjny sposób. Jeszcze sprowadzili swoich więźniów na ten popis, nic dziwnego, że Ci zaatakowali, pewnie sama bym nie wytrzymała. ;)Co do Lary to faktycznie dziwnie się zachowuje, nawiedziło ją coś, czy jak?;) Wydaje mi się, że Karel opętał ją jakimś zaklęciem jedności, że kiedy on odczuwa ból i zaczyna słabnąć to Lara także.;) O, może dlatego go broni, bo jak zginie Karel to i ona?;) Nie no, nie będę zgadywała, ale dodaj szybko kolejny rozdział abym za długo nie musiała się głowić. ;) Czekam z niecierpliwością. ;-*