Rozdział 17: Ostatnie
przygotowania
Karel
wręczył Gundersonowi listę i kazał zebrać wszystkich, których nazwiska na owej
liście widnieją. Obok znajdowały się adresy, lecz, ku zdumieniu Gundersona,
paru zaproszonych było obecnie więźniami Kabały. Ośmielił się spytać:
- Po co
członkowie Lux Veritatis?
Karel
obdarzył go pełnym wyższości spojrzeniem.
- Mają sami
zobaczyć, jak to, czego bronili przez stulecia, rozpada się. Na ich oczach
ożywimy Śpiącego.
Gunderson
w gruncie rzeczy cieszył się. Wiedział, do czego przez tyle lat dążyła
organizacja. Zakończenie akcji powodzeniem oznaczało nagrody – nieśmiertelność,
władzę i bogactwa. Ta świadomość napędzała Gundersona do działania.
Właściwie
wszystko było już gotowe.
Joachim
chodził w tę i z powrotem po ogromnej Hagii Sophii i upewniał się, że wszystko
jest dokładnie jak należy.
Choć
była noc, kościół w tajemniczy sposób był oświetlony jasno jak za dnia.
Źródłem światła była jakaś magiczna moc, wydobywająca się
z wnętrza kopuły. Piękne ornamenty wiły się gęsto i wydawało się, że ściany
budowli wibrują.
Karel
już dawno nauczył się nie okazywać uczuć, ale tłumić je w sobie. Dzięki temu
potrafił cicho i uparcie spełniać marzenia i cele.
I teraz
wyglądał poważnie, choć w duszy nie posiadał się ze szczęścia. Oto jego
wielusetletnia praca zostanie nagrodzona. Szkoda, że Eckhardt nie jest tu z
nim - no ale Pieter stał się niewygodny,
sam się prosił. Do tego nie słuchał wcale rad Karela – ani myślał proponować
Larze współpracę.
Joachim
pogładził czarny obrus, który spoczywał na kamiennym, ogromnym stole. Pozwolił
sobie nawet na to, by unieść głowę i powiedzieć cicho:
- Tak.
To bardzo dobrze, że ona tu jest.
Lara
samotnie przechadzała się po Hagii Sophii, podziwiając wystrój świątyni.
Sprawdzała wszystko, o co prosił Karel. On sam stał tuż za nakrytym czarnym
obrusem stołem i przyglądał się jej uważnie,
A o czym
ona myślała? O tym, że powinna się martwić, a od kilku dni czuła jedynie radość
z obecności Karela obok. I cieszyła się z faktu, iż niebawem wraz z nim
uporządkuje ten świat.
Godzinę później właściwie wszystko
było już gotowe.
Świątynia
była wypełniona po brzegi. Wszyscy wpatrywali się w Karela i w to magiczne
ciało, zawieszone pod kopułą. Jasne światło wyraźnie zaznaczało kontur Śpiącego.
Można
było bez trudu dostrzec podziały między ludźmi. W pierwszym rzędzie stali
najbardziej napuszeni – ci, którzy szczególnie przyczynili się do triumfu
Kabały. Nieco dalej – jacyś mniej znakomici naukowcy pomocnicy, jeszcze dalej –
pośrednio zamieszani w sprawę. Wśród nich liczną grupę stanowili pilnowani
przez innych lub skuci kajdanami – byli to więźniowie-wrogowie Kabały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz