Rozdział 5: Dowód dla
zaufania
Następnego
ranka nie powiedzieli do siebie nic poza „Dzień dobry” po przebudzeniu i
„Smacznego” po dostarczeniu do ich pokoju śniadania.
Po
posiłku Lara wyszła, żeby kupić jakieś ubrania. Nie wiedziała, jak długo
jeszcze będą musieli się ukrywać przed Kabałą. Zastanawiała się nad powrotem do
domu, gdzie zawsze mogła czuć się bezpiecznie. Wtedy jednak pojawiał się
problem, że musiałaby zabrać ze sobą Kurtisa, a na to za bardzo nie miała
ochoty. W sklepie z ubraniami raz widziała chłopaka, ale starała się nadal
unikać rozmowy.
Wróciła
do pokoju hotelowego po około pół godzinie. Starała się dogadać po rosyjsku z
recepcjonistką – staruszką, która przedtem zaczepiła ją w łazience – odnośnie
terminu opuszczenia pokoju. Jednak nawet po piętnastu minutach konwersacji
niewiele udało im się ustalić. Lara podziękowała za poświęcony czas i udała się
do łazienki, by przebrać się w nowe ubrania. W ciemnobrązowej, dopasowanej
bluzce z długim rękawem i czarnych dżinsach czuła się o wiele lepiej niż w
przepoconym „stroju do pracy”.
Zamknęła
za sobą drzwi, zadowolona, że ma chwilę spokoju. Położyła się wygodnie na
łóżku. Na tyle wygodnie, na ile pozwalał na to twardy materac. Jednak minęło
tylko kilka minut, gdy drzwi pokoju otworzyły się i wpadł Kurtis, ubrany
kolorystycznie podobnie do Lary, z tym,
że jego spodnie były brązowe, a bluza – czarna.
-
Zgadnij, kto jest przy recepcji – powiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku,
rzucając na łóżko swoje stare ciuchy.
-
Kto? – zapytała Lara, uchylając się przed lecącymi ubraniami.
-
Podpowiem ci: pyta o dziewczynę z długim warkoczem i chłopaka z przydługimi
włosami.
-
Gunderson?
-
Nie. Nie jest łysy. Ma blond włosy…
-
Karel?!
Rzuciła
się w stronę drzwi.
-Zwariowałaś?!
– Kurtis zatarasował jej przejście. – On pewnie już tu idzie.
Lara
mimo to próbowała przedostać się koło niego.
-
Pozwól mi przejść! I tak będziemy musieli uciekać…
-
Jesteśmy na pierwszym piętrze, nie piętnastym. Pozostaje okno.
Croft
jakoś udało się prześlizgnąć obok chłopaka, uchyliła drzwi i wyjrzała w głąb
korytarza.
Od
strony hallu, przy schodach, stal Karel. Nie widział obserwującej go osoby,
gdyż zwrócony był twarzą do ściany. Lewą ręką kreślił na niej jakieś znaki.
Lara
starała się jak najciszej zamknąć za sobą drzwi. Scena wywołała w niej ulgę –
wreszcie wiedziała, że jej współpracownik nie jest tym, za kogo go uważała - i
rozczarowanie – wróg nie zginął mimo ciężkiej walki. Po chwili poczuła też
strach. Co jest w stanie zniszczyć Nephilim jeśli nie Sanglif?
-
Jeśli on rysuje ten znak, to znaczy, że kogoś zabił, prawda? Albo ma zamiar…
Miała
już okazję przekonać się o mocach Karela. Wiedziała, że praktycznie jedyna
nadzieja na pokonanie go, to działanie z zaskoczenia.
Odwróciła
się, gdy nie usłyszała odpowiedzi. Kurtis był wściekły.
-
Dlaczego to zrobiłaś? – zapytał z wyrzutem. – Czy to ma coś wspólnego z tą
pewnością, o której wczoraj mówiłaś? Uważasz mnie za…?
-
Później ci wytłumaczę, dobra? Teraz powinniśmy się zmywać.
-
Ale…
-
Pamiętasz? Ja nie zadawałam pytań, gdy byliśmy na Strahovie.
-
Pamiętam.
Lara
chwyciła stertę brudnych ubrań, leżących na łóżku. Wiązała rękawy z nogawkami…
-To
moje ulubione spodnie – pożalił się jej towarzysz.
-
Musisz z nich zrezygnować, by ocalić swój ulubiony tyłek – odparła, nie
przerywając zajęcia.
Gdy
wszystkie ciuchy były już złączone, zawiązała jeden koniec na nodze łóżka.
Następnie z pomocą Kurtisa przesunęła szafę – gdyby łóżko nie wytrzymało
ciężaru schodzącego, ciężka szafa, nie pozwoliłaby łóżku się przemieścić.
-
To ja pójdę pierwsza – powiedziała Lara szybko.
-
Zamknę drzwi – oznajmił Trent, idąc w stronę wyjścia.
Była
już na dole i czekała na Kurtisa, który jakoś nie kwapił się z zejściem. Zdążyła
podbiec do motoru (o dziwo, nie natknęła się na żadne wojska). Z góry rozległy
się niepokojące hałasy i już chciała wrócić, gdy ujrzała osobę, na którą
czekała.
Siedzieli
już na motorze (Trent odpalił silnik, lecz to Croft prowadziła) i zaczynali
ruszać z miejsca, gdy nagle zaledwie pół metra od nich zielona, jarząca się
kula uderzyła o ziemię. Śnieg w tamtym miejscu stopniał. Obejrzeli się za
siebie, lecz ujrzeli tylko zarys sylwetki postaci w oknie. Unosiła ręce,
szykując się do kolejnego ataku.
Pozostawało
tylko wcisnąć gaz do dechy.
- Chcę jak najszybciej wrócić do
domu – oznajmiła swemu współpracownikowi, gdy zatrzymali się na stacji
benzynowej.
- Rozumiem – rzekł z lekkim
rozczarowaniem. Zdziwiona tonem jego głosu, rzuciła mu pytające spojrzenie.
Wyjaśnił: - Zmylenie pościgu jest niezłym pomysłem.
- Żartujesz sobie? – podeszła do
kasy, by zapłacić za parę rzeczy, które służyć miały za prowiant, a także
najnowszą gazetę. – Przecież dom to pierwsze miejsce na liście, gdzie będą mnie
szukać. Obawiam się, że już coś się tam zadziało, bo Winston nie odbiera
telefonów. Ale nie pójdę nieprzygotowana. I nie ma mowy, żebyśmy mieli się
rozdzielać. Ja oferuję ci bezpieczne miejsce, a ty mi – informacje na temat
Kabały. Ponadto oboje jesteśmy w to zamieszani i nie możemy tego tak zostawić.
Dlatego jedziemy teraz na lotnisko. Tak przy okazji – dodała, rozkładając
gazetę. – Spadliśmy w rankingach z pierwszych stron na drugie. –Pokazała mu
nagłówek na jednej ze stron: „Rzeź w hostelu”. – Zabili wszystkich. Szkoda mi
tej starszej pani z recepcji. Śmieszne, że wcale nie znała angielskiego. Nawet
nie wiedziała, jak jest „pies”. Czechy to strasznie dziwny kraj.
-
Nie wiedziałem, że jesteś taka gadatliwa – oznajmił, wysłuchawszy monologu.
- Tylko, gdy warto – powiedziała
trochę rozproszona tą uwagą.
- Warto? – powtórzył ciszej. Dłoń
Kurtisa znalazła się na policzku współpracowniczki i nie zapowiadało się na to,
by szybko miała stamtąd zniknąć. Dziewczyna nie robiła nic, by mu przeszkodzić,
gdy pochylał się nad nią powoli. I każdy wie, co wydarzyłoby się dalej…
… gdyby w tym momencie nie rozległ
się irytujący dzwonek czyjejś komórki.
27 stycznia 2011 18:35
OdpowiedzUsuńA jednak nie mogłam się powstrzymać i znalazłam jeszcze chwilę dzisiaj, aby dodać tutaj swój komentarz. Rozdziały dodałaś już ponad tydzień temu, a ja nic nie wiedziałam! Skomentowałabym już wcześniej, znam treść Twoich pozostałych rozdziałów;-) Bardzo Cię proszę, tak na przyszłość, poinformuj mnie o tym, kiedy będziesz dodawała nowy rozdział, okey? Na pewno będę czytać i dawać o sobie znać.
No nie, głupi telefon a popsuł wszystko! I to na dodatek jakaś głupkowata reklama! Mam jednak nadzieję, że Kurtis odważy się kiedyś raz jeszcze zaryzykować z pocałowaniem Lary;-)
No i nie ma to, jak zrobić z Croft schizola i wariatkę;-* He he w sumie, pomysł był dobry, ludzie przestali na nich zwracać uwagę;-)
Czekam na rozdział następny, proszę, poinformuj mnie o nowości. Ciekawa jestem, jak zlikwidują Karela i czy Lara na pewno zaufa Kurtisowi;-) Pozdrawiam cieplutko!;-*
Nick Pati-Ann
Stronka: newtombraideropowiadania.blog.onet.pl