piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 7




Rozdział 7: Podróż do domu
            Lot bardzo się dłużył, bo obydwoje byli niepewni co do sytuacji w Croft Manor. Nerwowy klimat nakręcała Lara, siedząca cicho lub ironizująca, ilekroć Kurtis próbował rozładować atmosferę. A tak naprawdę punktem zapłonu była jedna ze stewardess – młoda, śliczna dziewczyna w jasnoniebieskim, obcisłym uniformie. Gdy samolot wpadł w turbulencję na samym początku trasy, przybiegła uspokajać pasażerów, że to tylko chwilowa niedogodność.
            Widząc minę Kurtisa, wpatrzonego w pracownicę linii powietrznych, Lara głośno prychnęła. Gdy stewardessa odwróciła się, a wzrok towarzysza podróży powędrował niżej - w kierunku jej nóg, Croft wydała z siebie jeszcze dziwniejszy dźwięk. Podobnie jak na lotnisku, zwróciła na siebie uwagę, i nie bardzo się tym przejmowała, dopóki jakiś chłopiec nie zapytał:
            - Mamusiu, czy to ta chora pani, którą wiedzieliśmy, kiedy czekaliśmy na samolot?
            Wtedy Kurtis zaczął wpatrywać się w stewardessę jeszcze intensywniej. Udawanie zajętego ciekawym widokiem, jaki prezentowała odwrócona tyłem dziewczyna w krótkiej spódniczce, schylająca się, by coś podnieść, wychodziło mu całkiem nieźle. Podkreślał to lekki, trochę wredny, a właściwie sprośny, uśmiech na ustach.
            - Cicho, Alvin! Tak, to ta pani – uciszyła dziecko matka.
            - Wygląda na chorą – powiedział chłopiec bynajmniej nie ciszej. – Jej brat też.
            - Cicho, Alvin!
            W tym momencie stewardessa odeszła, Kurtis poświecił uwagę Larze i wybuchnął śmiechem.
            - To takie śmieszne? – zapytała rozeźlona.
            - Owszem, obydwoje jesteśmy chorzy – wyparskał Trent w odpowiedzi.
            - Och, nie. Gapienie się na tyłki obcych kobiet to normalne dla mężczyzn, żadna choroba! – powiedziała ostro. Słowa te natychmiast stłumiły jego śmiech.
            - A, to o to ci chodzi? Myślałem, że o tego chłopca. Ganienie mężczyzn przez kobiety za gapienie się na ich tyłki to też normalne. Tylko gdyby nie chodziły w minispódniczkach, to by się na nie gapili.
            - Nie ma różnicy. Chyba tylko, gdyby wszystkie chodziły w workach po ziemniakach albo habitach, to by się nie gapili. A potem słychać o jakichś prowokacjach… wystarczy się nie gapić.
            - Spokojnie, jak założysz krótkie spodenki, to też na ciebie popatrzę. Nie bądź zazdrosna.
Teraz to ona wybuchła śmiechem.
- A więc jestem zazdrosna?
- Oczywiście. O każdego mężczyznę są zazdrosne wszystkie kobiety i na odwrót.
- Mamo – odezwał się znowu cienki głosik. – Dlaczego ta pani jest zazdrosna o swojego brata?

            Światła były zgaszone. Z Croft Manor nie dochodził żaden dźwięk.
            Wydawałoby się, że jego mieszkańcy po prostu śpią. Tymczasem obserwatorzy, planujący wejście, modlili się, by to spanie nie było snem wiecznym…
            Drzwi nie były zablokowane. Przez to musieli zachowywać się bardzo czujnie, zwłaszcza, gdy ujrzeli panujący w wielkim salonie bałagan – kawałki połamanej poręczy drewnianych schodów leżały na podłodze. Posadzkę zaśmiecały też wyciągnięte z kominka, niedopalone drwa, ślady sadzy, powywracane sofy i mnóstwo innych materiałów od szkła, porcelany, papieru po tkaniny. Lara spojrzała na ścianę nad kominkiem i była już pewna, że gdy znajdzie sprawcę, nie pozwoli mu bezboleśnie i szybko umrzeć. Jedyny zachowany portret jej świętej pamięci rodziców został zdarty ze ściany, na jego miejscu znalazła się czerwona litera „A” w okręgu, otoczona inskrypcją w dziwnym języku.
            To wzbudziło w niej determinację. Mocniej zacisnęła palce na broni i zdecydowanie zrobiła parę kroków w głąb pomieszczenia. Widząc to Kurtis, zareagował szybko:
            - Nie rób głupot, nie trać głowy.
            - Zabiję tego sukinsyna, który to zrobił – powiedziała, wskazując na bałagan.
            Trent pomyślał, że dziewczyna musi być straszliwą materialistką (nie wiedział wtedy o wartości obrazu nad kominkiem). Dopiero po chwili zauważył ślady krwi na podłodze i zastanowił się, czy Lara ma może na myśli te plamy: tak wielkiego domu na pewno nie zostawiała bez opieki na czas swoich długich, niebezpiecznych podróży.
            Zatrzymał się na chwilę, skupił i spróbował przebić wzrokiem ściany budynku, jak zwykle przy tej okazji zaklinając się, że na przyszłość będzie więcej ćwiczyć. Wśród kamiennych korytarzy i pomieszczeń nie zastał żywej duszy. Dopóki nie doszedł do kuchni – tu, wśród kawałków szkła, na posadzce leżała związana postać.
            - Tylko w kuchni – powiedział, na co Lara zareagowała donośnym okrzykiem:
            - Winston! – i pobiegła w tamtą stronę.

            Podłoga wydawała się śliska, niestabilna – powodowały to różne materiały, o które Croft potykała się niemal przy każdym postawieniu stopy.
            Monstrum już tu było. Zostawił znak, bałagan… i zwłoki?
            Korytarz, prowadzący do kuchni, wydawał się dłuższy niż zazwyczaj.
            - Winston!
            Wparowała do kuchni i ujrzała leżącą na podłodze postać. Nie dostrzegła nigdzie krwi. Nie obawiając się kawałków szkła – miała buty na bardzo grubej podeszwie – natychmiast rzuciła się do rannego. Białe włosy postaci  nie zmyliły – na podłodze leżał jej kamerdyner, Winston Smith. Jego ciało nie było zmasakrowane, jak poprzednich ofiar Monstrum. Dziewczyna wyczuła słaby puls. Chwyciła za swój plecak i wygrzebała z niego komórkę. Zadzwoniła na pogotowie i podała wszystkie dane. Podniosła ciało Winstona i przeniosła do salonu. Tam, na półpiętrze, na schodach, stał Kurtis z zaniepokojeniem i uwagą rozglądający się to w prawo, to lewo. Położyła ostrożnie Winstona na sofie.
            - Co z nim? – zapytał, nie przenosząc wzroku na Larę.
            - Żyje. Zadzwoniłam po pogotowie, zaraz będą… A co ty obserwujesz?
            - Nic, wydawało mi się, że coś słyszałem na górze. Jedziesz z nim do szpitala?
            - Chyba  tak – przyznała drżącym głosem.
            Dopiero wtedy Kurtis spojrzał na dziewczynę i wreszcie przemknęło mu przez myśl, jak bardzo musiał dotknąć ją stan, w jakim zastała dom. Lara mówiła mało o sobie, ale wiadomym było, że w tej starej posiadłości w Surrey mieszkała od dziecka, a jedyną bliską osobą, znającą ją od małego i pamiętającą rodziców, był jej kamerdyner. Wyobraził sobie, jak wiele wysiłku musiało kosztować ją ukrywanie niepokoju, wściekłości, strachu, wzruszenia…
Nie ruszył się z miejsca. Wiedział, że gdyby próbował ją pocieszyć, dałby jej do zrozumienia, że pękły dwie bariery: pierwsza, za którą ona ukrywała swoje uczucia, i druga, która dzieliła ich oboje. A te mury jeszcze nie runęły – dopiero zaczynały powolutku się rozpadać.

8 komentarzy:

  1. 26 maja 2011 20:24

    Ja, ja też pamiętam:) Myślałam, że już zaprzestaniesz prowadzenia bloga, ale na szczęście się myliłam:) Rozdział fajny. Boję się o Winstona. No i jestem bardzo ciekawa, jak dalej będą wyglądały relacje Lary i Kurtisa;)

    Nick M.Croft

    OdpowiedzUsuń
  2. 27 maja 2011 20:03

    No nareszcie pojawił się nowy rozdział. Bardzo lubię twoje opowiadania. Czekam na nexta.

    Nick Anna

    OdpowiedzUsuń
  3. 28 maja 2011 14:33

    Tak, tak, miło czasami coś dodać, miło poczytać, na szczęście jestem w typie osób cierpliwych, także naczekałam się, no ale było warto. :-)
    Mam nadzieję, że Winstonowi lekarze pomogą i go wyleczą, bo bardzo go lubię w opowiadaniach;-) No i dla Lary jest on kimś bardzo ważnym...
    Ten mały Alvin mnie rozwalił. xD Co usłyszał, to powtarzał. xD A i Kurtis nieładnie się bawi w droczenie panny Croft i rozglądanie się za innymi laseczkami;-) Wcale się nie dziwię, że się wkurzyła. :-)
    Rozdział przyjemny, dobrze się go czytało. ;-) Obyśmy nie musieli czekać na następny tak długo! Ale jeżeli trzeba będzie, to ja mogę poczekać, co mi tam. ;-)
    No i właśnie, krótkie pytanko: dlaczego chcesz zaprzestawać publikacji? (to kiepski pomysł według mnie).
    Pozdrawiam Cię serdecznie, pisz szybko, życzę dużo weny! Buziaki! ;-*

    Nick Pati-Ann

    Stronka: newtombraideropowiadania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 maja 2011 11:39

      Pati-Ann.
      Zabawa w publikowani, blogowanie już mnie nie kręci.potem siedzę i pół dnia się zastanawiam,czy ktoś coś napisał. a że w przeciwieństwie do Cb do tych cierpliwych nie należę, to co chwila na bloga zagląda i tak cała dobra przed kompem :D ale, ale chyba opublikuję do końca.za dużo w necie niepokończonych blogow (heh, także parę moich :P)
      pzdr :*

      Nick Nasty

      Stronka: misscroft.bloog.pl

      Usuń
    2. 29 maja 2011 20:10

      No, ale w zasadzie lepsze publikowanie rozdziałów niż pisanie ich dla siebie samej, ot tak, do szuflady...
      Teraz już wiem, czemu wspomniałaś pod rozdziałem o naszych e-mailach, Nasty. Wysyłałabyś nam fragmenty na pocztę, tak? Ale to lipa by była, bo nie miałabyś pewności czy to doszło i w ogóle... tutaj przynajmniej masz komentarze na blogu, znasz mniej więcej naszą opinię, a wtedy już gorzej by było... chyba, że odsyłałybyśmy Ci wiadomości ze swoimi odczuciami co do przeczytanego tekstu...
      Jest dobrze jak jest teraz, bylebyś tylko szybciej publikowała, to wtedy już całkiem super by było;-)

      Nick Pati-Ann

      Stronka: newtombraideropowiadania.blog.onet.pl

      Usuń
  4. 04 czerwca 2011 11:25

    No kurczę... Ostatnie zdanie bardzo mi się podoba, lepiej się nie śpieszyć, ale już są jakieś nadzieje na przyszłość, tak wiem. Gdybam. No ale to Lara i Kurtis i... Oni muszą być razem... Bo to Lara i Kurtis, nie? Te dwa imiona same za siebie mówią xD

    Dobra, koniec z poplątaną treścią komentarza, teraz piszę merytorycznie: Zabiłaś mnie tym rozdziałem. Nie masz pojęcia, Nasty, jak ja tęskniłam za tymi Twoimi notkami i tym stylem, który powoduje, że jakby ktoś podstawił mi pod nos tekst i zapytał, czyj on jest, to bym mogła śmiało powiedzieć ''hmm... Nasty.''. Reprezentujesz nas, starszyznę, która pisze od niepamiętnych czasów i ma już za sobą długą, piśmienniczą i przede wszystkim tombrajderową drogę. Tym bardziej się cieszę, że nadal jesteś. No i pojawienie się Alvina, zazdrosnej o tyłki Lary - mistrzostwo przez duże M.
    Ale żeby ni było tak kolorowo... NO CO TY! Biedny Winston... Nikt w całej swojej blogowej kadencji nie dotykał tego dziarskiego, pociesznego staruszka, odważyłaś się chyba jako pierwsza zrobić mu straszną krzywdę. Nie mogłaś pokiereszować Zipa? xD Przynajmniej wymyśliłaś coś, czego jeszcze nie było, to trudne po tylu latach pisania o Larze xD

    Ja mam na HL zastój. Utknęłam, na dodatek na początku rozdziału, i nie wiem, co ze sobą zrobić. A raczej z nim xD Dodatkowo męczą mnie szkolne obowiązki, mam jeszcze 3 sprawdziany do zaliczenia w poniedziałek . Ale na SA dużo nowych rzeczy się pojawiło, na przykład... niby ciąg dalszy SA xD

    Pozdrawiam gorąco i czekam na nexta :*
    Buziaki.!

    Nick Lilka11

    Stronka: heavenly-legend.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. 08 lipca 2011 14:24

    kochani! Nie wiem, czy zauwazyliscie info na gorze... W kazdym razie - nie moge publikowac na bloogu, dlatego postanowilam przeniesc czesc bloga na adres widoczny powyzej. Zapraszam serdecznie! Pojaiwl sie juz nowy rozdzial.

    Nick nasty

    Stronka: miss-croft.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. 13 września 2011 10:24

    Hej!
    Widzę, że na rozdział 8 trochę sie naczekamy. Jednak czekam z niecierpliwością ^^. Mam nadzieję, że przybędzie fanów Twojego opowiadania, bo jest bardzo....Hmm....Czułe. :D Pozdrawiam z lekcji Technologi Informacyjnej.
    Dominisia

    Nick Shadow Devil

    OdpowiedzUsuń